Powszechnie lubiane zespoły, dla was nie do polubienia.

Schorzenie · Wysłany: Nie Lut 21, 2010 7:56 pm Temat postu:

ciekawe

Carmen · Wysłany: Sob Mar 06, 2010 12:17 pm Temat postu:

Na każdym polskim słyszymy: co autor miał na myśli???
...

MightyRavendark · Wysłany: Wto Lut 15, 2011 2:20 pm Temat postu:

Czytam posty w tym temacie i stwierdzam, że to póki co najgłupsza dyskusja, do jakiej doszło na tym forum. xD

Zaratustra · Wysłany: Wto Lut 15, 2011 3:24 pm Temat postu:

Ee, bez przesady MightyRavendark. Uwierz mi, że jest jeszcze pewnie co czytać Wink

Co dokładnie Ci się nie podoba/uderzyło w coś co Ci się podoba i teraz się naśmiewasz? Razz

Nie chce mi się wracać do bardzo wczesnych postów, których już nie pamiętam, ostatnio jak czytam rzeczy które pisałem rok - dwa lata temu do dochodzę do wniosku, że jestem całkiem innym człowiekiem.

Co do tego co napisało Schorzenie - teraz Chopin to jedyne co słucham od paru tygodni praktycznie. A właściwie nie słucham, leci mi w kółko przez cały dzień prawie. Już zupełnie zapomniałem że to jakiś typ przebiera paluszkami po fortepianie perfekcyjne melodie, chillout się zrobił.

Co do tematu to strasznie mi obrzydło wszystko popowe. Jeszcze nie dawno nie czułem obrzydzenia słuchając zamierzonego kiczu Gagi czy Beyonce, teraz to mnie po prostu na wymioty zbiera, jak wszystko co amerykańskie, od Spielberga po Michaela Jacksona. No nie mogę po prostu wytrzymać tego smrodu, bylejakości, banału. To jest jak wrestling z Hulkiem Hoganem, tak "Woo" Rica Flaira, jak Jerry Springsteen Show, to jest po prostu takie bezwartościowe, że nie jestem w stanie myśleć o tym dłużej niż paręnaście sekund bo mam ochotę lecieć do kibla zwymiotować.

Za paręnaście dni powinno wszystko wrócić do porządku. Aczkolwiek zastanawia mnie, skąd się wzięło nagle takie obrzydzenie.

MightyRavendark · Wysłany: Wto Lut 15, 2011 4:20 pm Temat postu:

To normalne, że raz na jakiś czas ma się dosyć [prawie] wszystkiego, znam dobrze to uczucie.
A temat... cóż. To było coś w rodzaju kłótni, czyj gust jest lepszy - czyli niekończąca się, bezzasadna awantura. Tak jakbym sprzeczał się z kumplami o to, czyja dziewczyna jest lepsza - moja, czy któregokolwiek z nich. xD Domyślam się, że temat powstał z myślą o tym, żeby pokazać bezwartościowość niektórych zespołów i to jednogłośnie. Plan nie wypalił i koncepcja Wielkiej Unifikacji muzycznych dóbr upadła, bo Tool jest jedynie elementem wspólnym, a nie wyznacznikiem jakości odczuć, których mają nam dostarczać inni wykonawcy.
Pośmiałem się trochę, powk**wiałem (kiedy zrównywano z ziemią Dream Theater mój ukochany i niepowtarzalny), fajnie. : )

Zaratustra · Wysłany: Wto Lut 15, 2011 4:38 pm Temat postu:

Ale to nie takie zwykłe zniechęcenie. To pojawiło się jak zobaczyłem jak Ric Flair poturbował na oczach kamer Hulka Hogana. Poczułem się, jakby mi ktoś dożylnie wstrzyknął Stany Zjednoczone Ameryki. I niestety ten narkotyk miał przykre skutki dla mojej psychiki i organizmu - nadal próbuję z tego wyjść, na szczęście nie grozi mi ryzyko uzależnienia... ale nie mogę uwierzyć, że tak dużo ludzi jednak jest uzależnionych.

Carmen · Wysłany: Śro Mar 02, 2011 7:48 pm Temat postu:

Poczułem się, jakby mi ktoś dożylnie wstrzyknął Stany Zjednoczone Ameryki.

To zdanie już jest dla mnie kultowe.

mariolka · Wysłany: Czw Lut 19, 2015 1:29 pm Temat postu:

Szczerze nienawidzę zespołu Placebo. Sposób bycia, życia i śpiewania Braiana doprowadza mnie do szewskiej pasji!

kasialot · Wysłany: Śro Lut 25, 2015 7:36 am Temat postu:

A ja nie trawię średnio znanego zespołu Metallica.