Forum TOOL Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Filmy

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum TOOL Strona Główna -> » Kino, literatura, sztuka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Schorzenie
Anahata



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 1095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie Gru 20, 2009 8:58 pm Temat postu:

tak z innej beczki trochę, wiecie można gdzie można oglądać pełne filme krótkometrażowe albo skąd można je ściągnąć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
toolowiec
Manipura



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 702
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Czewa

PostWysłany: Nie Gru 20, 2009 11:41 pm Temat postu:

To mało jeszcze Smile?

Imo film do połowy daje rade.

Dzisiaj przyszła pora na seans "Wątpliwości" z mocnym pojedynkiem Streep-Hoffmann. Dwie bardzo wyraziste role, Phllip Seymour to najlepszy aktor swojego pokolenia. Z każdym nowym wcieleniem staje się coraz większym wielbicielem jego kunsztu. Chyba najbardziej wszechstronny, facet potrafi przykuć do ekranu.

A Marylka gra siostrę zakonną, bardzo zbliżona rola do pamiętnej pensjonariuszki z "Pikniku pod wiszącą skałą".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 7:47 am Temat postu:

Dla mnie mało konkretów jednak żeby móc dobrze się odnieść. Ja mam całkiem przeciwne poglądy hmmm ale może dla tego ze jestem humanistą i łatwiej daje się uwieść emocjom a i filmy dośc propste i nielogiczne potrafia mnie nieźle zabawić - np/ Transformers 2.

Zobaczymy jak będzie z Avatarem.

Denrwuje mnie tylko fakt że oba te filmy nazywa się filmami sf. no cóż... Smile

A i tak najlepszy był w tym roku Moon ( i to było prawdziwe sajens fikszon:), no i w końcu świetny debiut.



Co do Hoffmana, widziałem z nim kilka filmów - najbardziej mi się wbił w pamięc chyba synecdoche - geniusz który niestety został niezauważony . The Doubt było naprawdę niezłe ale chyba większa w tym zasługa autora sztuki niż obsady filmu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
the patient
Part of Tool



Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Silent hill

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 5:43 pm Temat postu:

ICHI - Ichi (Haruka Ayase) jest niewidomą kobietą, która podróżuje od miasta do miasta ,ze swoją shamisen (japońska gitara o trzech strunach), posiada nie tylko muzyczne zdolności ale także potrafi władać mieczem. Stawia ona czoła groźnym przestępcom oraz Yakuzie.
Lubię tego typu filmy ostatnio powiedziałbym że zaczynam mieć fazę na japońskie filmy o samurajach.
8+/10

Jadesoturi - Nefrytowy Wojownik, pierwszy fiński film karate, łączy w jedną historię fińskie i chińskie mitologie. Jest hołdem dla klasycznego gatunku karate, ale z silnym akcentem i oryginalnym podejściem fińskiego kina.
4/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Pon Gru 21, 2009 10:20 pm Temat postu:

Schorzenie napisał:
tak z innej beczki trochę, wiecie można gdzie można oglądać pełne filme krótkometrażowe albo skąd można je ściągnąć?


Ja oglądam wszystkie na youtube albo vimeo...cała masa tam tego jest, wszystko właściwie. Ściągać filmy z yt też możesz, poczytaj na necie, albo Ci pomogę.

A ściągać? tak jak filmy, czyli wpisujesz tytuł w google i dopisujesz do tytuły peb, rs albo torrent Smile

Subterranean napisał:
Hmm ja jednak mam zupełnie inne zdanie, rozpisz się to podyskutujemy Very Happy


Moja lawina krytyki może spowodowana jest tym, że dużo oczekiwałem po tym filmie. Ty chwaliłeś, siostra chwaliła, kumpel chwalił, przełączałem kiedyś kanały, patrze, Kinomaniak wystawia prawie max ( nie, żebym jakoś kinomaniaka oglądał na tv4). No to sobie myśle: rewolucja jakaś... ja mam potężną, ale rozlazłą i z powodu pamięci dziurawą listę filmów, których nie chce sobie w życiu podarować, i jak widze film, który z góry wiem,że mi się nie będzie podobać, który działa mi na nerwy, to go po prostu wyłączam... Dystrykt obejrzałem do końca, i do końca marudziłem. Rozbije te marudzenie na takie małe częsci, bo czasu nie mam a pewnie bym się rozpisał jak cholera...

Forma filmu jest w sumie fajna, bo jest nieokreślona. Nic to świeżego nie jest, ale daje radę: widzimy głównego bohatera, pierdołowatego, reżyser chce nam coś o nim powiedzieć: bach, wypowiedź matki, jaka to ona z niego dumna, jakiś fragment jego życiorysu, kadr na żonę, parę słówek, krótko i zajebiście. No i gubimy się w tym, raz to wywiady, raz dokument (?), raz ani dokument, ani wywiady, tylko akcja, chociaż też do końca nie wiadomom, potem sama akcja, potem nie wiadomo, co jest czym, żeby pogubić się w tym bardziej reżyser wpadł na to, żeby kręcić to raz z ręki raz normalnie, raz z ręki, raz norlmalnie, środek akcji, cyk, znowu dokument, cyk relacja z wydarzen, cyk wywiad, cyk akcja akcja akcja, cyk, dramat, dramat, akcja, cyk, wzruszamy się i cyk, źli ludzie, bardzo źli, zły Pan coś mówi, (kamera z ręki no bo przecież inaczej to by nierealistycznie było, nie?) qwa qwa qwa qwa!! Weź się zdecyduj zią (mówie sobie) bo mnie juz głowa boli. Miał byc fajny zabieg a go zią spieprzył (według mnie). Toć taki Natural Born Killers mi przyszedł do głowy. Film niby z dupy (on kocha ją, ona kocha jego, i tak se ludzi zabijają, bo złe dziecinstwo mieli) ale kurde, Stone wykorzystał właśnie ten "smaczek" nieprzewidywalnych kadrów, raz z ręki, raz normalnie, raz reportaż z telewizji, raz reportaż na żywo, film animowany, poetyckie sceny, hipnoza, mmm, totalność formy poprostu, że tak to nazwę. Z głową to zrobił, i film wyszedł przerewelacyjnie, i to właśnie tylko i wyłącznie dzięki formie,co potwierdza moją tezę, że forma jest ważniejsza od treści. No a Neill Blomkamp poza wymyśleniem formy nie potrafił jej sprostać...

Film opowiada o zderzeniu cywilizacji, zderzeniu kilku światów, ludzkości i obcych. Wałkowane setki razy i zazwyczaj mieliśmy pełne gacie jak w Blickich spotkaniach, bo przecież obserwujemy jeden z ważniejszych momentów w historii ludzkości. Blomkamp natomiast bardzo chciał być oryginalny i mówi nam: acha, a takiego wała. Do zdarzenie podchodzi bez emocji, już w 2 czy 3 minucie filmy słyszymy: ludzie spodziewali się niebiańskich wrót a tutaj nic specjalnego. No faktycznie oryginalne, albo jednak to strzał w stopę... bo przecież ciągle myślimy o tych obcych stworkach, dlaczego przylecieli, skąd są, jak działa ich statek, jak się dostali, dlaczego sie zagłodzili, czekamy aż jakas ekspedycja naukowa zbada ten ich statek, zajrzy do ich technologii, jak miliony naukowców zjedzie się, żeby nawiązac kontakt, jak zjadą się wycieczki, jak przyleci Michael Jackson zaśpiewać stworkom, jak krewetka zagra w reklamie Pepsi, jak pokroją jakiegos ufoka, jak zjadą sie sekty, jak papież nawiedzi RPA. A Neill Blomkamp na to: acha, a takiego wała. I kręci z ręki, i pokazuje nagrania z VHSu bo zależy mu na tym, żeby realistycznie to wszystko wyglądało (to chyba jedyny pomysł jaki miał, i w dodatku go spierdzielił).

Już w piątej minucie (!) filmu widzimy, że to slamsy, że ludzi ich nie lubią, no okej, że ufoki prymitywne, i że chca ich z tego wysypiska wynieść do obozów. No dobra, nie będę się czepiać chociaż byłoby tutaj trochę do czepiania. No ale już 5 minuta filmu i wiemy kilka rzeczy, które chciał nam pokazac twórca: że obcy to nic specjalnego, że generalnie ludzie ich tam w dupie mają, i ten gigantyczny cud nauki w powietrzu to w sumie też nic takiego, jedyny problem jaki ma nam chodzić po głowie to eksmisja do obozu. O tym ma być teraz film, ciach, reżyser zmienia temat, ciach, dokument, ciach. Świat jest prawdziwy, ufoków nie przezywajcie bo to nic takiego, a teraz wam pokaże jaka ta ludzość jest głupia i zła (no dobra, zaciekawił nas twórca bo przez parę sekund pokazał, że kiedyś tam fragment statku odleciał... zwracam honor, moja ciekawość została zaspokojona).

I zaczął się reżyser rozkręcać... idzie Wikus Van De Merwe (lol, no ale nie nazwie go przecież Matthew Sykes z Alien Nation) z obstawą (która oczywiście składa się ze złych ludzi, którzy w dupie mają dowodzenie bo sa tacy źli i okropni, że se jak będą chcieli to do obcych postrzelają. Profesjonaliści tak zwani, w końcu to poważna misja, zderzenie cywilizacji, potrzeba profesjonalistów, wszyscy to przezywamy, prawda? prawda??) do ufoków, żeby Ci, uwaga uwaga, podpisali się pod nakazem eksmisji. Że co? Tak - podpisali się pod nakazem eksmisji! Nie robię sobie jaj (reżyser chyba tak, w sumie nie zdziwiłbym się...tylko trochę taki sucharowy humor) IDZIE PO NAKAZ EKSMISJI. Ufoki prymitywne, ale zaraz,one mówią Neutral Ludzie ich rozumieją! Lol! Neutral To zaraz poznamy ich historię! Ale nie, oni mas mają nieemocjonować, nie mamy interesowac się obcymi, reżyser robi cyk, dokument, cyk, PODPISAC NAKAZ EKSMISJI. Obcy na to: ale co to eksmisja (...........) ale, ha! ludzie przebiegli, zbiurokratyzowani, ha, uderzył w papier , to się liczy jako podpis! Ciach, dokument, ciach, obcy wyrwał rękę żołnieżowi, ciach, ucieczka, ciach dokument(?): ale ty rzucasz gazem łzawiącym! Nie! To karma dla kotów! (ja płaczę)...

... wiem,że trzeba z przymróżeniem oka, ale litości, 10-15 minuta a reżyser rzucił ten film w lawinę niedorzeczności... no ale dobra tam, to jest film akcji (powtarzam sobie) będzie akcja i zajebiste efekty. Luz. Kij z obcymi, będzie masakra i może cycki jakieś - na nic więcej już nie liczyłem.

Po eksmisji, która nie doszła do skutku, widzimy, że obcy jakoś tam sobie radę dają, krowę przyżądzić potrafią, w tym wysypisku rzeczy zbierają do czegoś, i cyk. Nadjeżdżają czarni, źli przestępcy z karabinami. Tak po prostu do strefy wojskowej nie. Ale zaraz wrócę chętnie do tego motywu z nimi...

Obcy pracują nad czymś cierpliwie, nie wiemy nad czym, ale wiemy, że przewyższają nas inteligencją. Czyli takie kolejne cyk, a teraz mamy się nimi zachwycać... Szybko widzą te rzeczy ludzie, ale jakoś ich to nie zachwyca, oo, obcy coś robią oo, a co to, oo, trzeba to wziąść do labolatorium, oo, ała, to szkodliwe, oo, dobra idziemy. Juz nawet nie chcemy żeby ludzie zaczęli z tymi ufokami po prostu rozmawiać, dociekać, interesowac się, bo wiemy że reżyser kręci chyba jeden z pierwszych filmów w swoim życiu i tego typu zabiegi psułyby jego wizję, to znaczy obcy to takie tam, a my ludzie tacy źli strasznie, że nie dość że do nich srzelamy to za głupi jesteśmy żeby z nimi się komunikować. No tak sobie to uwidział twórca, nie mam pojęcia, dlaczego uważał, że tak będzie lepiej, nic nam do tego...

Żebyśmy dokładniej zobaczyli, że o to właśnie mu chodziło, no to oczywiście wpadają źli żołnierze żeby strzelić w łeb kumpla obcego no nie...

Film zaczyna nudzić (25 minuta i zastanawiam się, czy tego nie wyłączyć...). Pomińmy trochę filmu i przejdźmy do kolejnej skrajnie głupiej wizji reżysera... czyli do tych grup przestępczych. Więc te grupy tak:
1. są złe, nie
2. handlują bronią z obcymi. Zaraz zaraz. Broń! Spojler: ta broń jest mega zajebista. Oczywiście obcy mogli się tam nią bronić, fikać, nie wiem, cokolwiek, ale znamy konsekwencję reżysera w braku logiki do tego stopnia, że nawet nas to nie zastanawia... ot są se obcy i nikomu nie zawadzają, są se przestemcy i też nikomu nie zawadzają. Luz.
3. te grupy przestępcze myslą nawet, że mięso obcych daje im siłę. Teraz reżyser pokazuje nam chyba naturę ludzką, że poza tym, że człowiek jest głupi i zły, to jeszcze łatwo wpada w przesądy. Kamera z ręki, Pani opowiadająca o tym w dokumencie, no tak, przychodzą mi do głowy przeczytane wcześniej komentarze na filmwebie, że film ma ciekawe tło społeczne... no w chuj ciekawe. Jestem zafascynowany pomysłami reżysera.
4. Ale najlepszy jest lider przestępców, który miał być charakterystyczny. Siedzi na wózku bez ruchu z krzywą mordą (jestem straszny dziwko!) w przerwach na wpieprzanie mięsa obcych, właściwie tyle. Tło społeczne takie (groźni przestępcy nie, dobra, przyznaje że się czepiam).

Cyk - infekcja, bla bla bla, czarne wymioty, ojciec żony bohatera (a jakże), bardzo zły facet, chce bohatera wykorzystać przymusowo bla bla bla, chcą go żywcem rozciąć, (bo są źli, no nie) oczywiście w między czasie zią strzela do obcych (nieeeee, to są żywe istoty, jak możecieee), cyk, słyszymy że jego ciało jest warte miliardy, pare sekund później bohater ucieka z labolatorium. Padamy na kolana przed niezwykłym talentem reżysera i scenarzysty w jednej osobie. Cóż za niezwykła wyobraźnia... ten film to chyba faktycznie przełom.

Okej, to teraz faceta cały świat będzie ścigać, no to teraz będzie akcja. Ale nie. Nie! W najbardziej tandetnym filmie przeżywałem razem z uciekinierem jego ucieczkę. Zawsze. To jest taki patent którego nie da się spieprzyć. Tego poczucia, że za rogiem Ciebie rozpoznają. To jest chwytliwy i wielokrotnie wykorzystywany motyw. Nawet to Blomkamp spierdzielił, głównie dlatego, że to wszystko się dzieje tak szybko, 5 minut to trochę za mało żeby przeżyć razem z autorem, do którego jeszcze nie przekonaliśmy się jak do głównego bohatera przystało. Blomkamp zapomniał że film ma też ciało i krew, czyli aktorów. Identyfikujemy się z nimi, zgadzamy się z nimi lub nie, kibicujemy albo przeżywamy metafizyczne stany... mnie główny bohater denerwował nieporadnością i zachowaniem raczej do tej pory... i będzie do końca, niestety.

I mamy połowę tego niedorzecznego i beznadziejnie dopracowanego filmu, zmutowany bohater spotyka się z głównym obcym. Została niecała godzina filmu, i teraz łatwo było tego nie spieprzyć: zainteresować alienem trochę, zrobić jakąś więź między głównym bohaterem a obcym, no i najważniejsze: dowiedzieć się czegoś, rozmawiać rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. ZAINTERESOWAĆ. I pokazuję przez chwilę planetę obcego niczym z gwiezdnych wojen,ale wszystko czego możemy się dowiedzieć to: tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. No i jeszcze jedno: apropos mutacji kolesia (obchodziła kogoś ona?), że się da, ale tam blabla bla. I żebym nie zapomniał: tato? czy wrócimy? - jeszcze nie.

Nie chce mi się już specjalnie pisac, ale teraz przyszła kolej na najfajniejszą część filmu, to znaczy strzelanie, uciekanie, wysadzanie, wzruszanie (nie pozwolę na eksperymenty na moich braciach!) pomieszanych z niedorzecznościami, już tak złymi ludźmi (ach, to będzie przyjeeemnośc patrzeć jak przeszywam Cięę kulamiii, buahahaha)... fajnie ten robot tam naparzał, i te emocje na koniec to już w ogóle bomba, szkoda tylko, że dalej nie poczułem, że główny bohater to główny bohater, a główny obcy, to główny obcy... to były jakby wyrywki z całej historii, dobry obcy zbyt późno został nam przedstawiony i tak jak większość elementów i pomysłów w filmie był niedokończony, nie przemyślany, dziurawy, i tak dalej... niby miały być emocje, ale z powodu tego, że cały ten film którego do tej pory byliśmy świadkami cechował skrajny brak talentu scenarzysty i reżysera (w jednej osobie) po prostu nie było się już nad czym emocjonować... I te zakończenieteż porażało, sami se wrócili we dwójkę na swoją planetę a główny bohater zaginał na 20 lat, fascynujące i tajemniczę, to ja już 6 sezon archiwum x bardziej przeżywałem po żołądkowej niż zakończenie dystryktu na trzeźwo w tej taniej imitacji dokumentu. Wszystko na co było stać reżysera to pokazanie: ludzie wyszli z domów i biurowców żeby zobaczyć jak statek rusza. A was to ruszyło? Sub? Naprawdę?

No mnie w każdym bądź razie nie zdołało ruszyć nic. Dizajn obcych wyraźnie zaczerpnięty z Abe'a Exodusa (nawet głosy chyba haha) ale ujdą, statek fajny, ale co z tego. I ja wiem, że nie przeszkadza Ci brak logiki. Rozumiem to, i właściwie mam to samo... jak oglądałem T4 to zajadałem się popkornem i oglądałem se terminatorów w hustkach, i było cool, transformersow nie ogąladalem, ale pewnie jarałbym się tą rozpierduchą, ale Dystrykt 9 jest przegięty totalnie - cały ten film, a oceniłem na 5/10 (chociaż chyba zmienie na mniej) trzyma się na efektach, które przynajmniej nie wyglądają tandetnie. Tak to juz jest teraz, że warto zadac sobie pytanie, ile pracy w filmie to zespoły utalentowanych grafików, montażystów i ekspertów od efektów i patosu, a ile naprawdę reżysera i pomysłodawcy... warto sobie to pytanie zadać w szczególności w obecnej dekadzie, należącej do kilku prób rewolucji komputerowej w kinie. Warto, chociażby myślac o Cameronie... Smile

Podsumowując. Pomysł to jedno. Pomysły są ważne, to fakt. Sprostanie tym pomysłom, wykonanie ich, wdrożenie ich, to drugie, i najwazniejsze, bo to tak naprawdę CAŁY film. Z tych zadań, według mnie, Pan Blomkamp spisał się żałośnie... beznadziejnie... tragicznie... nie chcę więcej, postrzelali sobie i dziękuję, o filmie nie pamiętam (tutaj mógłbym skopiowac zakończenie mojego poprzedniego posta)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 7:53 am Temat postu:

--->"Forma filmu jest w sumie fajna, bo jest nieokreślona. "

Sorki ale nie che mi się w kwotację bawić więc posłużę się czymś staromodnym Smile

Hmm... wiesz mi się od początku do końca wydawało że to jest dokument a'la discovery. Owszem w środku powsadzane jest trochę filmu i to mi się właśnie podoba- z jednej strony masz ten cały real life, którym się tak pasa media, z drugiej fabularny kontrapunkt - sam musisz w kilku momentach zadecydować po której stronie fabularnego lustra się znajdujesz. Współczesne dokumenty a'la discovery kręci się włąśnie w ten sposób- efektowne rekonstrukcje, zabierz z nich mały podpis "odrealniający wydarzenie" i masz efekt Dystrktu - ten chaos toczysta zabawa konwencją, pastisz discoveriański bym rzekł.

--->"Film opowiada o zderzeniu cywilizacji, zderzeniu kilku światów, ludzkości i obcych. "
No według mnie raczej ten motyw to pretekst. Bloomkamp raczej ukauje nam jak gatunek wyższy intelektualnie usuwa zagrożenia ze swojego obrębu - zamiatając je pod dywan. Motywy o których mówisz wałkować będzie i wałkuje już Avatar.
Zobacz jak w "Dystrykcie" załamuje się cała struktura filmu "inwazyjnego"- obcy są słabi, głupi, nie potrafią walczyć w grupie, całkowita dezorganizacja. Potem mamy znowu zabawę z martywami post cyberpunkowymi - jest korporacja, handel bronią, tajne badania w tajnym laboratorium itd - ale to wszystko przez moment siedzi w konwencji a potem bum mamy odwrócenie sytuacji - bardzo mnie zaciekawiła końcówka filmu, która jest totalnym wywróceniem na drugą stronę schematu filmów akcji- głowny bohater siedziw wielkim wszechpotężnym robocie, jest po stronie obcych, zaś to "największy na ziemi twardziel" zostaje pokonany. I ta świetna wolta na koniec - to krewetki go zabijają, nie Wikus. Dla mnie to była uczta, naprawdę.

---> "Cóż za niezwykła wyobraźnia... ten film to chyba faktycznie przełom. " to wszystko jest własnie ustawianiem konwencji. W tamtym momencie film bawi się formą , zresztą ta łapka wyskakująca z wikusowego ramienia, czy to nie było swietne ? Nie mó ze nie porwała cię forma tej akcji w szpitalu - to jak "Archiwum X" na ostrym kopie- może po prostu jestem dzieciakiem , może mnie rwą emocje, ale przecież to była maestria . Co z tego zę motyw strzelania z broni jest ograny, skoro został podany w taki sposób że ciarki przechodza po moich plecach?

--->"mnie główny bohater denerwował nieporadnością i zachowaniem raczej do tej pory.." Mnie własnie tym zachwycał - podobało mi się że dopiero w finale zdecydował się na altruizm, wcześniej był tylko egoistyczna kanalią- cóż powiesz, takie wolty tez były. Ja sobie jednak nie wyobrażam innej opcji dla tego filmu.

--->"tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. No i jeszcze jedno: apropos mutacji kolesia (obchodziła kogoś ona?), że się da, ale tam blabla bla. I żebym nie zapomniał: tato? czy wrócimy? - jeszcze nie. (dobre Smile )"

Wiesz co... hmmm.... ja naprawdę nie wiem jak tu się spierać, bo wg mnie postacie Christophera i jego syna były zrobione wzorowo - nie mogli się zachowywać jak Monolit z odysei kosmicznej, albo kilngoni. Mały dzieciak był jak to mały dzieciak, zafascynowany planeta i powrotem do domu - dobrze ze go nie przeszarżowano i nie robiono na siłę uberdziecka tylko typowego 3,5 latka. No może 4 latka. Co do Christophera hmmm... przecież od połowy filmu były równoprawnym Wikusowi bohaterem opowieści - motyw w laboratorium to dosc konwencjonalne ale imo wygrane rozwiązanie.

---> "A was to ruszyło? Sub? Naprawdę? "

Ciebie to nie ruszyło? Zarazek? Naprawdę?

Wiesz, w momencie gdy to czytałem zacząłem sie zastanawiać czy to czasem nie ejst tak ze ja po prostu lubie proste, patetyczne filmy i dla tego "D9" tak mi sie podoba- moze tak jest. Ale to "was"... hmmm ... no właśnie jest takie powiedzenie: "jedz gówno, 6 miliardów much nie może się mylić"- tylko czy ono w tym przypadku działa? film ma wielu przeciwników, ale jeszcze więcej zwolenników. Sam powiedziałeś że nawet Szwedes (a osobiście całkiem go cenie, bo ocenia filmy dość surowo jak na telewizyjne warunki) wystawił mu bardzo wysoka notę.

No i jak to jest z tym dystryktem, czemu są takie kontrowersje, skrajne opinie? przecież obaj nie jesteśmy głupi - nie wiem. Może kinomani dzielą się na tych którzy D9 kupują, albo na tych których nie rusza. Może chodzi om to co kto w kinie ceni- ale te wartości są tak naprawdę uniwersalne dla wszystkich (tylko występują w rożnym stopniu natężenia.

Pomijając to: mnie Dystykt 9 naprawdę ruszył. Naprawdę Smile

Dizajn obcych wyraźnie zaczerpnięty z Abe'a Exodusa- wątpliwa inspiracja, raczej twórcy obu dziełek inspirowali się podobnymi źródłami Smile


Podsumowując. Kompletnie się z tobą nie zgadzam panie Z Smile Na filmie byłem w kinie, wcześniej oglądałem go na komputerze. Raz oglądałem z kumplem, raz z dziewczyną, za każdym razem zgadzano się ze mną - film jest zajebisty. CO ciekawe dziewczyna moja nie chciałą na niego iśc, podając argumenty podobne do twoich tylko ze przed obejrzeniem go - znaczy ze schematy, źli ludzie, nielogiczności pełno.

jest więc 3 do 1. Nie no żartuję Razz



Ale i tak się z tobą nie zgadzam Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 2:10 pm Temat postu:

Cały mój poprzedni post był nawiązaniem do wcześniejszej wypowiedzi, a mianowicie do tego, że w sumie film miał metodę, ale zawalił ją twórca. Wymieniałem tę błędy (w moim odczuciu), i jak najbardziej patrzyłem na nie z przymróżeniem oka, tylko po prostu było ich już zbyt wiele, żebym mógł to spokojnie znieść. To co napisze poniżej w sumie nic odkrywczego do tego co napisałem wczesniej CHYBA nie przyniesie...

Nie wiem czy mamy mieć wybór, po której stronie lustra się znajdujemy (odnośnie formy) bo i tak z góry wiadomo że będziemy po stronie Marcusa i Christopchera. Zgodze się co do tego, że twórca bawił się konwencją, jednak bóle głowy (moje, w końcu ciągle pisze o moich odczuciach) spowodowane były trochę nadmiarem i brakiem wyczucia w tej zabawie, to znaczy raz za dużo, raz za mało, może tak wyczulony jestem na formę, że mnie to drażniło, a ludzie nawet nie zwracali uwagi. Ten film wyraźnie chciał zbyt wiele.

Okej, źle się wyraziłem z tym "film opowiada o zderzeniu cywilizacji", ale reszta mojej wypowiedzi raczej była zgodna z tym co piszesz, to znaczy, że był to tylko motyw. Może rozwinę trochę ten brak wystarczającego potraktowania tematu obcych.

To jest tak, że w fabułę filmu, w świat, w prezentowaną historię czy formę trzeba się wciągnąć, w przeciwnym wypadku w najlepszym przypadku poprostu nie będziemy w ogólę zainteresowani filmem. Kubrick w Mechanicznej zahipnotyzował nas facjatą Alexa, Leone w swoje westerny długiiimi kadrami na których nic się nie dzieje, i tak dalej, po prostu są setki sposobów na to, żeby w film wejść, jednym z nich jest skupienie sie na jakimś konretnym aktorze, jakiejś historii. I pewnie szybko wskoczyłeś w relację o Dystrykcie 9, no ja miałem z tym problemy, reżyser chciał to zrobić za szybko, nawet jak na formę dokumentu.

Zgodze się co do zabawy strukturą filmu, ale odnosząc się do tego nie ma dla mnie specjalnego sensu rozwodzenie się na temat tego, co reżyser zrobił (co wynika z mojej wcześniejszej wypowiedzi), tylko w jaki sposób nam to w filmie ukazał - ucieczka ze szpitala trwała kilka sekund, nie, to nie jest dla mnie wystarczająco długo, żeby mnie to mogło porwac. No chyba że chodzi Ci o naparzanke, ale przecież wspomniałem że to było spoko i w pierwszym i w drugim poście Smile Ironicznie sie do tego całego filmu odnosze od samego początku ale przyznac muszę że rozwałka bronią obcych to był najmocniejszy punkt filmu (patrz moja wczesniejsza wypowiedź).

Co do głównego bohatera, zdaje sobie sprawę, że miał facet być taki, jaki był, faktycznie może to najlepszy pomysł na niego, ale znowu musze napisać to oczym już wspominałem: nie zdążyłem się do niego przekonać, tak samo jak do głównego obcego... może to i jest dziwne... ale nie zgodze się z Tobą, że Christopcher był pełnoprawnym bohaterem... 2 minuty były mu poświęcone (góra) przez pierwszą godzinę, a potem wszystko zmierzało do zakończenia, był na nich pomysł, że to mają być genialne i bardzo dramatyczne postacie, ale reżyser poświęcił im za mało czasu.Nie rozumiem więc dlaczego piszesz że Christopher do połowy filmu jest pełnoprawym Wikusowi bohaterem - prędzej od połowy, i to tej mniejszej, od początku widzimy raczej że "coś się święci" i to (tak jak wieele rzeczy) tez mogłoby być rozwinięte przez pierwszą połowę, no ale to przyznaję,że się czepiam.

Nie przesadzę, jesli powiem, że na wszystko w tym filmie tego czasu było tutaj za mało, naprawdę. Może to kwestia szybkiego tempa filmu, które hamuje tylko 2-3 razy, kiedy to Marcus wcina kocią karmę. Zauważ że wszystko sprowadzam do formy filmu, która strasznie mi nie podpasowała do prezentowanej historii (a może raczej do ilości rzeczy które zostały wymyślone na potrzeby filmu) bo głęboko wierzę, że dało by się z tego zrobić coś dużo mocniej przekonującego, gdyby twórca poświęcił więcej czasu na scenariusz. Ten sam problem miałem z... Katyniem Wajdy, którego główną wadą była dla mnie prędkość tej fabuły, cała masa wątków nie składała się, tak jak chciał tego Wajda, na dramat żon naszej wystrzelanej inteligencji, tylko na taką historię w pigułce, gdzie wszystkiego jest za mało. Źałowałem, że Wajda nie zrobił filmuminimum 3 godzinnego, w ogólę nie rozumiem,czemu nie powstają teraz tak długie filmy? Dobrze będziesz kombinowac jeżeli stwierdzisz, że znacznie lepiej by mi się oglądało ten niedorzeczny Dystrykt w znacznie poszerzonej wersji, niż w tej szybkiej Discoverowej formie. Fastfood, akcja, dramat.

No naprawdę nie ruszyło mnie to co chciał pokazać Bloomkamp Smile Ja też lubię proste, patetyczne filmy. Mam słabość do patosu w ogólę, bez końca jarałbym się Olimpiadą Leni Riefenstahl, a przepatetyczny Lateralus jest dla tego mój ulubuiony, bo jest przepatetyczny. Prostotę też lubię, cenie sobię chyba najbardziej we wszystkich przejawach sztuki... inna sprawa że prostota to raczej tylko złudzenie, nic nie jest proste... Problem polega na tym, że Dystryk 9 DLA MNIE ani do końca patetyczny ani prosty jednak nie był, , to znaczy niby był, ale reżyser chciał za dużo. Proszę Ciebie, nie przywołuj mi tutaj argumentów w stylu: ale ludziom się spodobało, błagam Ciebie. Nie znam osoby, no, może tylko grupę (tyle osób, od ilu zaczyna się pojęcie grupy) która nie zachwycałaby się Źródłem... ludzie są tym filmem permanentnie oczarowani, zafascynowani, dyskutując o tym dziele z już z wieloma osobami (tomy można by z tych dyskusji spisac, naprawdę) musiałbym zacząc w ten sam sposób mówic teraz o Dystrykcie... a tego chcę uniknąc raczej bo całe święta bym musiał przeznaczyć na ten temat. Sprawa jest dla mnie poważniejsza, bo to jakby rozmowa o tym, jakie kino nadchodzi, co teraz będzie nas czekać w X muzie. Tak jak napisałes w zakończeniu, "Może chodzi o to co kto w kinie ceni- ale te wartości są tak naprawdę uniwersalne dla wszystkich (tylko występują w rożnym stopniu natężenia.)" - nie o wartości chodzi tylko o ich przelanie na ekran, tutaj jest problem.

Nie chce tutaj miec wizerunku "gościa od starych filmów", albo "konserwy". Nie jestem z tych co sie w Bravehearcie doszukują Bergmana, że albo jest sztuka, albo są kiły. Ja Ci powiem nawet że cholernie lubię czasami kino klasy B, że np. tanie filmy grozy włoskie na przykład są schronieniem dla wielkich talentów. Inna sprawa o jakim kinie klasy B mówimy, 20 latemu to miało jakiś charakter, teraz ten charakter się retuszuje komputerem. Nie jest to fajne.

Drażnił mnie po prostu D9 w trakcie oglądania, aż zbyt dużą nawinością, zbyt małym pomyślunkiem reżysera, formą i wykonaniem. Tylko tyle i aż tyle... ale naparzanka była dobra.


PS. Sub, nie zrozum mnie źle ani źle sobie o mnie nie pomyśl, ale przeszukałem google i nie znalazłem, co to jest kwotacja Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 5:07 pm Temat postu:

--->Nie wiem czy mamy mieć wybór, po której stronie lustra się znajdujemy (odnośnie formy) bo i tak z góry wiadomo że będziemy po stronie Marcusa i Christopchera.

Wybór jest zawsze. Sam swoja wypowiedzią udowodniłeś przecież ze wylądowałeś na przeciwnym do mnie biegunie Smile

Zaś jeśli już bliżej jesteśmy samej historii i tej gry konwencjami- zabawa polega na tym że idąc na ten film nie tyle mamy wybór, co zostajemy siła wrzuceni w ten świat. Ten film to odwrócenie klasycznego filmu inwazyjnego, to świat amerykańskiego blockbustera wywrócony do góry nogami, który nadal jednak jest blockbusterem- wg. mnie nie lada sztuką jest zrobić film który przebiegunowuje tyle elementów, jednocześnie będąc naturalnym reprezentatem danego gatunku.

--->Kubrick w Mechanicznej zahipnotyzował nas facjatą Alexa, Leone w swoje westerny długiiimi kadrami na których nic się nie dzieje,

Zarzucasz mi argumentację "bo komuś się podoba", a sam atakujesz znowu klasycznym "bo inni robili to lepiej". Bloomkamp z 30 mln dolarów to nie jest Kubrick, nie Leone, nawet nie Cammeron przywoływany tu po raz któryś tam, ale co tam...

Nie wiem , mnie ta historia wciągnęła od początku do końca. Porwał mnie ten świat, cała ta siatka społeczna, wilki statek wiszący na niebie, wypowiedzi ludzi z ulicy itd To mnie więzło. ba powiem ze nadal mnie bierze. I racje masz że film trzeba dobrze ustawić od samego początku, ze potrzebny jest ten indywidualny, hipnotyczny rys. Ale ja go własnie w D9 zobaczyłem. Ba poczułem. Moment kiedy ojczulek nakazuje poszukiwania Wickusa i wchodzi ta piękna muzyka (no nie powiesz ze audio ci się nie podobało Smile )- magia, powtarzałem to z dzieisęć razy pod rząd sobie.

--->za szybko nawet jak na formę dokumentu.

Pooglądaj discovery przez jeden dzień - przy tym tempo D9 to prędkość iście żółwia, a wszak na taki dokument jest to dziełko stylizowane.

--->ucieczka ze szpitala trwała kilka sekund, nie, to nie jest dla mnie wystarczająco długo, żeby mnie to mogło porwac.

No trochę dłuzej raczej, ale okej, niech będzie że kilka sekund. Ale na tym polega ten film- na szybkiej akcji. I po raz wtóry powiem że Ja to jak najbardziej kupuję.

--->od połowy
racja, chodziło mi właśnie o "od" a nie "do"( maj mistejk) i o ile mi się dobrze wydaje, wcale nie mniejszej (w ogóle mniejsze pół to zabawne sformułowanie Smile ) połowy. CHristophera było w tym filmie całkiem sporo IMHO

---> Dobrze będziesz kombinowac jeżeli stwierdzisz, że znacznie lepiej by mi się oglądało ten niedorzeczny Dystrykt w znacznie poszerzonej wersji, niż w tej szybkiej Discoverowej formie. Fastfood, akcja, dramat.

Dla mnie było idealnie- bo chciałem własnie czegoś takiego - tych składników. To jest film który miał wykorzystywać właśnie te fastfoodowe środki wyrazu, momentami je ośmieszać ( atak świnią, kocie mięso, prostytucja wśród obcych, oskarżenie głównego bohatera o seks z kosmitą, czy nawet ta łapka gumowa Smile ), a momentami wręcz je celebrować (szybkie tempo, mech, wielki statek, zakończenie z kwiatkiem itd)

-->Proszę Ciebie, nie przywołuj mi tutaj argumentów w stylu: ale ludziom się spodobało, błagam Ciebie.

Nie jest to argument, ja nie bawię się w takie akty desperacji - po prostu zastanawiam się, jak to jest z dystryktem 9. bo zarzuty jakie mu stawiasz, nie są zarzutami o stronę pro arte, ale kreujesz tu obraz filmu który jest aoglądalny, ze się tak kulawo wyrażę - filmu który nie przyciąga, nie bawi, nie wzrusza, jest za to przedobrzony, wręcz mógł być filmem dobrym, ale jest nieudolnie skompresowany do rozmiaru 2 godzin - przez co cierpią jego wszystkie elementy.

A skoro film podoba się tak wielu - no to raczej aż tak xle z nim nie jest. Owszem znam przykłady filmów chwalonych przez większość a dla mnie nie do strawienia (Władca pierścieni.... bleeee), ale jednak umiem w nich dostrzec sporo pozytywów- mimo wszystko ocenianie na zasadzie per moi i tylko moi, jest niezbyt racjonalne. To ze coś nie trafia w mój gust nie oznacza że film jest zły.

----> Źródło
no ja ten film uwielbiam i pamiętam twoje filmwebowe rozprawy Smile
Wiem też że ogólnie nie klęczysz przed Aronofskym na kolanach - no ale coż. Nie zgadzam się z tobą, ale nie o tym jest ta dyskusja Smile

---> co teraz będzie nas czekać w X muzie.

To co zawsze. Filmy takie i takie. Smile Niby durna odpowiedź ale i prognostyka twoja strasznie dramatyczna.

--->nie o wartości chodzi tylko o ich przelanie na ekran, tutaj jest problem.
No i wracamy do któregoś tam poprzedniego punktu. Ty ich nie widzisz. Ja za to je widzę. Zobaczyłem w tym filmie emocje jakich już dawno nie czułem na filmie akcji Smile


---->Nie chce tutaj miec wizerunku "gościa od starych filmów", albo "konserwy"
A ja "gościa od nowych filmów" i "totalnego postmoderny" - obaj i tak dobrze wiemy ze najlepszy był Kubrick Smile


---> aż zbyt dużą naiwnością, No mniej jej było niż np w Terminatorze czy Predzie a to film tego typu Smile Reszta to już kwestia gustu Smile

---> kwotacja Very Happy
Cytat:
własnie to Smile taki mój neologizm, znaczy się znaczeniowy bo sam wyraz jednak istnieje, termin to bodaj ekonomiczny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 6:22 pm Temat postu:

Ej zaraz zaraz, jaki wybór bo nie rozumiem, na przeciwnym biegunie nie wylądaowałem, bo nie wylądowałem nigdzie, byłem poza a nie w trakcie wydarzen czy relacji Razz no ale juz nie popadajmy w takie czepianie się słówek.

Dużo poniżej nawiasów będzie, z dupy nawiązań ale mam nadzieję że się połapiesz (musze nauczyć się w końcu składniej pisać posty). Napiszę mniej, bo i nie chciałbym się 3 raz powtarzać. Głównie godzi o (cytat):

Subterranean napisał:
Zarzucasz mi argumentację "bo komuś się podoba", a sam atakujesz znowu klasycznym "bo inni robili to lepiej". Bloomkamp z 30 mln dolarów to nie jest Kubrick, nie Leone, nawet nie Cammeron przywoływany tu po raz któryś tam, ale co tam...


Ja nie chciałem zrobić z Bloomkampa Kubricka, tylko w ten sposób powiedzieć raczej o tym, czego Bloomkamp nie zrobił (według mnie) a co jest zwykle podstawą (warsztatową) w filmie, niezbędną do identyfikacji z wydarzeniami fabularnymi, bez czego nie byłoby naszych emocji, naszego przeżywania akcji, i tak dalej. W D9 nie wczułem się widac, oglądałem to z boku i starałem się nie mamrotać zbyt wiele pod nosem, ale nie mogłem się zwyczajnie powstrzymać.

Poza tym... trochę dziwne jest takie sięganie opinii o filmie "innych". No kinomaniak był pod wrażeniem(ja zacząłem), ale Wróblewski np (ble) no jednak film krytykował. Nie,żebym te osądy przeżywał, szczególnie recenzeta Polityki dla którego Nieznajoma Tornatore była wymuszona... Przed chwilą kumpel powidział mi, że d9 "taki se, można obejrzeć"... nie jest też fajne ocenianie reakcji na podstawie np. filmwebu, w ogóle tego typu dyskusja (ale ludziom się podobało przecież) nie jest poważnym podejściem do dyskusji, z całym szacunkiem, nie potrzebnie skręciliśmy w tym kierunku i jakoś nie widzę sensu dalszego rozwodzenia się nad tym. Inna sprawa że i tam nie wszystkim film przypadł do gustu, nawet recenzja jest krytyczna, nie ważne, nie będę się bronić opiniami innych, sam zresztą wiesz jak było z Władcą Pierścieni... chociaż bronić zacielke będę częsci pierwszej, tj. Drużyny Pierścienia - wszystko tam było dobre, gra, Barlogi, Moria, orki, śródziemie, gandalf, no kino przygodowe jak ta lala... gorzej natomiast z kontynuacjami... wszystko co pamiętam z drugiej częsci to to, że się tam napie*dalali w nocy i był Gollum, z częsci 3 już więcej wspominam, ale najbardziej to, że się napie*dalali kolejna godzinę, a druga godzinę (z duużym hakiem) film się skończyć nie chciał. Przedobrzone po prostu... jak chce się zrobić film monumentalny kierujac sie efekciarstwem i komputerem to musi być właśnie tak, jak wyszło. I ja mogę założyć się, że tak samo będzie z Avatarem, będzie zajebiście mega wyglądać, ale trzeba będzie ogromnego samozaparcia i woli żeby zapamiętac z tego coś poza efekciarstwem... no ale nie chciałbym kontynuowac dyskusji na temat filmu, którego nie widziałem, chodzi raczej o moje przeczucia Razz)

Dystryktem być może byłbym kiedyś zafascynowany, kupiłbym to bez marudzenia... nie wiem, moja wrażenia z tego filmu nie są przesadzone, ja po prostu tak to przeżywałem, tak te wszystkie poszczególne ujęcia, niedoróbki i pomysły mnie denerwowały, nie "pogarszałem" filmu bo wydawał mi się właśnie tak wyjątkowo niefortunnie wykonany. Wszystkie swoje wrażenia przelałem na te kilka postów.

Naprawdę uważam, że Christophera było za mało, tak jak wielu rzeczy. Może miałem jakąs ocenzurowaną wersję, chociaż godzina i 47 minut to chyba jednak cały film.

Co do muzyki, nie przypominam sobie żadnej. Jeżeli nie zwróciłem uwagi na istnienie muzyki w tym filmie, to znaczy, że jest dobra (taki pogląd na muze w filmie przyjąłem od Pana Kilara, podoba mi się, chociaż znowu odwołując się do Leone, to że muza daje nam po garach w jego sphagetti westernach nie oznacza, że jest zła Smile ... i dużo filmów mógbym przywiązać tego typu. Niech będzie, że muza w d9 jest dobra).

W kwestii odbioru po prostu różnimy się widać bardzo, wszystko co wymieniłem jako bolesne wady jesteś w stanie strawić, a nawet zmienić na plus taka konwencję. No różne są dania, jedni wolą fasolkę, jedni marchew, jedni dużo pieprzu, inni zaspokoja się parówkami. Zjeść zjadłem, ale to wszystko.

Co do przyszłości kina... no będą filmy, jasne, takie i takie. No prosze Ci, gadajmy poważnie Razz

Nie wierze w upadek kina trudniejszego i ambitniejszego, bo jak ktoś mysli jak biznesmen, to będzie wiedział, że zawsze jak zapotrzebowanie na tego typu rzeczy i w to zainwestuje. Inwestuje się w to, co przynosi zyski, no nie.

Kino niby przechodzi upadek, Call Of Duty zarabia w dniu premiery więcej od Avatara, ale nie widzę tego specjalnie, tym bardziej jeśli nowe filmy przynoszą ciągle to rekordowe sumy... wykładac się będzie kase na tych speców od komputerów. No właśnie, to byla dosyć ważne kwestia podniesiona przeze mnie - ile kogo jest w filmie, apropos uwielbienia tego Camerona (znowu on...). To nie są już filmy w których ważny jest reżyser, scenariusz, prędzej czy później aktor, tylko Ci łepscy graficy w wielkich wytwórniach czy firmach specjalnistycznych, sam nie wiem - jeszcze nasze dzieci pewnie odkryją przyjemności związane z byciem "wewnątrz wydarzeń" jakiegos interaktywnego filmu 4D...fajnie, życzę im tego. Mnie to nie bawi, i smuce się tym faktem, bo jeżeli to mnie już nie kręci, to ja nie będe mieć po co, i na co za parę lat pójśc do kina. Nie przeżuję każdej papki, będę cierpiał jak Jezus na kolejnym horrorze z Jessicą Albą, nie potrafię, tak jak Ty, wkręcac sie w te nowe kino. Krwawicy serca dostaję jak słysze, że Gummo Harmony Korine (genialny film, polecam) jest "źle nakręcony" bo teraz to filmy wyglądają jak Labirynt Fauna i się w końcu ludzie kręcić filmy nauczyli (prawdziwy cytat). Powyżynałbym (nie, żebym twierdził że LF zły jest, bardzo fajny movie, ale bez przesady). Nie moje kino poprostu, i co tutaj gadać.

Hołk.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zaratustra dnia Wto Gru 22, 2009 6:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 7:50 pm Temat postu:

--->jaki wybór bo nie rozumiem.

Albo wybierasz "Independence Day" i stajesz po stronie ziemian (tfu jakich ziemian, OBYWATELI USA Smile ), albo idziesz na dystrykt i stajesz po stronie obcych. Owszem były filmy na zasadzie "z perspektywy biednego kosmity wśród ludzi" choćby seria Alien Nation - ale takiej wolty w kinie rozrywkowym jeszcze nie widziałem - a o sf pisze prace magisterską więc coś tam wiem.

lustro, o którym mówiliśmy ustawiam po prostu miedzy kinem inwazyjnym a'la Emmerich a jego przeciwnym biegunem którym jest dystrykt 9 .

Ot i cała filozofia, fakt za bardzo ostatnio gmatwam, może to przez studia Very HappyVery Happy


--->Ja nie chciałem zrobić z Bloomkampa Kubricka, tylko w ten sposób powiedzieć raczej o tym, czego Bloomkamp nie zrobił (według mnie)

No a według mnie zrobił, co zresztą słusznie zauważyłeś Smile

--->Poza tym... trochę dziwne jest takie sięganie opinii o filmie "innych".

Mnie nie dziwi, ale filmwebu bym za wyznacznik nie brał . Banda trolli - ale już rotten tomatoes wydaje mi się dość miarodajne ( choć i to nie zawsze ). Odwoływanie się do innych , to jest mimo wszystko nie taki zły nawyk. bezkrytyczne powtarzanie cudzych sądów - to już przegięcie.

Władca pierścieni-
Zgadzam się, zgadzam się, zgadzam się Smile

---> tak samo będzie z Avatarem,
Avatar to film który w 90% polega na efektach, więc nie sadze żeby był taką porażką jak np. Dwie Wieże Smile Przynajmniej aj tak to widzę, idę na zajefajny pokaz możliwości kreowania obcych światów plus epicki rozpierdziel - poza tym chce sprawdzić jak się trzyma S. Weaver i czy Worwinghton to jednoprzebłyskowiec czy nowa gwiazdka kina akcji. Fabułę i sens mam generalnie gdzieś tak na 10 miejscu na mojej liście oczekiwań Smile Boli mnie tylko ze wszyscy to reklamują jako film sf - za grosz tam science nie ma .

--->No różne są dania, jedni wolą fasolkę, jedni marchew, jedni dużo pieprzu, inni zaspokoja się parówkami. Zjeść zjadłem, ale to wszystko.

No i git tak trzymać, absolutnie się z tobą zgadzam .


---> No prosze Ci, gadajmy poważnie Razz
Ja tak do końca poważnie to chyba nie umiem RazzRazz



--->Nie przeżuję każdej papki, będę cierpiał jak Jezus na kolejnym horrorze z Jessicą Albą, nie potrafię, tak jak Ty, wkręcac sie w te nowe kino.

Wiesz. ja tez nie daje rady na dużej części nowych filmów, nie przesadzajmy. Ba większości nawet nie oglądam, a nowych horrorów nie jestem w stanie tknąć nawet. To samo z komediami romantycznymi (choc tu zdarzają się już wyjątki- Punch Drunk Love czy nawet "Okrucieństwo nie do przyjęcia" sa łokej).

Że lepiej się odnajduje u Aronofskiego czy nawet niech już bedzie ten Bloomkamp nieszczęsny- może to kwestia tego czym pasła się moja wyobraźnia za malca, nie wiem - moze to przez to ze Flasha Gordona sie za duzo naoglądałem i pewne wady estetyczne przekuwam w zalety .

Fakt faktem w dzisiejszych czasach sam coraz słabiej się odnajduję w kinie. Mogę iść na nowe Transformery, mogę iść na T:S, na Watchmenów - tylko co z tego. Włączam Bergmana po takim seansie. I czuję się zdezorientowany. Widzę wielkie dzieło, widzę tą cholerną wiedźmę szykowana do spalenia i rycerza grającego w szachy na plaży - ale serce mi tak nie bije jak wtedy kiedy w kinie Wickus posuwa w swoim robocie - i jak ja tu mam powiedzieć co jest ważniejsze. lepsze.
Sztuka która zachwyca, czy emocje które zniewalają.

To jest problem współczesnego kina- jak pogodzić starą szkołę wielkich mistrzów z emocjami nowego hollywood. Jak zrobić kameralną epopeję, albo monolog rozpisać na chóry przeciwstawne, ech nieważne, bełkoczę Smile

Po prostu z łatwością odbiorą wiąże się trudność oceny. I nie chodzi tu o brak gustu, w sumie każdy jakiś ma Smile


-Gummo Harmony Korine (genialny film, polecam)
hmmm przyblizysz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Wto Gru 22, 2009 8:18 pm Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

czyli tak jak się spodziewałem Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 12:15 am Temat postu:

Subterranean napisał:
Fakt faktem w dzisiejszych czasach sam coraz słabiej się odnajduję w kinie. Mogę iść na nowe Transformery, mogę iść na T:S, na Watchmenów - tylko co z tego. Włączam Bergmana po takim seansie. I czuję się zdezorientowany. Widzę wielkie dzieło, widzę tą cholerną wiedźmę szykowana do spalenia i rycerza grającego w szachy na plaży - ale serce mi tak nie bije jak wtedy kiedy w kinie Wickus posuwa w swoim robocie - i jak ja tu mam powiedzieć co jest ważniejsze. lepsze.
Sztuka która zachwyca, czy emocje które zniewalają.


Ale żeś to fajnie napisał Very Happy

Nie powiedziałbym jednak, żeby problemem współczesnego kina było godzenie starych mistrzów z nowoczesnością. Czasami jest i tak - do kin wejdzie niedługo 9 będący kontynuacją 8 i pół Felliniego, no i że nie wymienię masy filmów które pokazuje się teraz w "nowych" wersjach... nie lubię tego, bo to tak śmierdzi trochę dumą "ale my to lepiej nakręcimy", no ale w szoku byłem jak doszedłem do stwierdzenia, ża ta nowa Lolita sprzed paru lat bardziej mi się podoba od wersji mastera Kubricka (jak już tyle o Kubricku żeśmy pogadali...). W każdym bądź razie życzyłbym sobie, żeby te współczesne kino nawiązywało bardziej dialog z dawnymi dziejami, bo puki co nowe czasy rozmawiają z nowymi czasami, co by tutaj ciut inaczej zrobić, żeby było "nowe". Może jest tak, że "stare" kino przebyło tyle drogi, tyle eksperymentów żeby w końcu dojśc do wniosku, że kino to nie ma być modlitwa, tylko wspomniany wcześniej fastfood. Nie gdybajmy jak Sokrates na kamieniu bo życie jest po to, żeby pobyć tutaj trochę i wydac pare groszy za podniete z ładnych obrazków. Kino ciągle i tak będzie się opowiadać o tym samym, grunt, żeby widza przeszyły ciarki po plecach, to lepsze od zadumy, nowoczesny człowiek nie myśli zbyt dużo; przychodzi zmęczony z pracy lub szkoły, jedyne, czego oczekuje od X muzy to wypełnienie dnia zwykłą rozrywką. Mam takich znajomych, w szczególności jednego, który za chiny ludowe nie obejrzy Ci polecanego przeze mnie filmu... trochę go rozumiem, jak ja przęzywałem mieszkając w poprzednim mieszkaniu we Wrocławiu współlokatorki dla których istniało kino "trudne" i nietrudne. Ja nigdy nie widziałem trudnego filmu. Nie ma czegoś takiego; dla mnie jak film jest "trudny" to znaczy tyle, że ma być tajemniczy raczej Laughing Czasami wydaje mi się, że to niemożliwe, że te słowa "wszystko już było" sa prorocze. Powinienem wielbić i Darrena, i Lyncha, bo ruszają ten nieruchliwy głaz z napisem "kino" ale jednak mimo szczerych chęci, więcej dostaje oglądając wideoklipy Cunninghama czy Marka Romanka. I ciągle wierzę, że kino może mieć do powiedzenia najwięcej z wszystkich innych dziedzin sztuki, że może wszystko napisano, wszystko zagrano, ale z cała pewnością nigdy nie wszystko zobaczymy. I dlatego tak przezywam te nastające czasy, bo wszystko wydaje mi się takim samym, identycznym podanym na szybko sztucznym żarciem, pozbawionym zupełnie tego o czym piszesz, czyli dialogu nowoczesności ze starymi mistrzami, nie widze następców wielkich twórców (nie ich kopii! Ludzi o takim samym zaangażowaniu w rzeczy nowe!), nie widze odwagi, widze kolejnego Bloomkampa który robi film szybko - i zajebiście, a na ustach wszystkich jest Cameron, który prawdopodobnie raz na pare tygodni odwiedzał grafików w studiu pytając się "jak postępy?" i tyle tutaj pewnie jego geniuszu. Nie widzę zupełnie żadnego powiewu świezości, raczej zewsząd czuję tylko smród banknotów wydanych na produkcję kolejnego przełomu w dziejach efektów specjalnych... w dupie mam efekty specjalne, ja chce tutaj poezję oglądac uchwyconą w miliardy nieodkrytych kadrów, o!. Chyba dlatego tak pokochałem teledyski kiedyś. Wszystko na co czekam, to to, że zobacze film który wywoła u mnie tak wielkie emocje, jak filmy mojego zycia do tej pory obejrzane i milion razy w myślach przefiltrowane, z tą różnicą, że będzie to coś zupełnie nowego. I da sie tego dokonac, wierze, że jest to absolutnie możliwe! Mam te obrazy w głowie, wiem mniej więcej co jest w stanie wprawić mnie w stan zdumienia, czekam, aż ktoś tą układankę poukłada w jedna całośc, żebym mógł w końcu powiedzieć: to jest to na co czekałem. Czekam też, aż zostanę zaskoczony w końcu, da się to, jak najbardziej, nie jestem skamieliną. "To nie jest kraj dla starych ludzi" z zeszłego roku to jeden z lepszych filmów jakie w życiu widziałem i absolutny film dekady - da się? Da. I rzuciłem się na D9 bo własnie takiego czegos oczekiwałem, i moje oczekiwania są widac zbyt mocne, brakuje mi dystansu do pewnego rodzaju filmowania...


Subterranean napisał:
-Gummo Harmony Korine (genialny film, polecam)
hmmm przyblizysz?


Harmony Korine to taki zią [link widoczny dla zalogowanych] który wsławił się tym, że wydal pierwszy film w stylu Dogmy w USA. Gummo: [link widoczny dla zalogowanych] to film dosyć... kontrowersyjny. Nie ma tutaj fabuły, jest tylko i wyłącznie obraz nędzy i beznadziejności. Ludzie są brzydcy i ułomni psychicznie lub fizycznie, każdy kadr przesycony jest monotonią i beznadzieją. Na tym podłożu Korine maluje swój obraz,przyznaję, że ciężko go kupić, cięzko go strawić, ale pozostawił mi spory ślad w pamięci. Nie wiem do końca dlaczego, może w tym paskudnym świecie zobaczyłem trochę piękna? Tutaj masz film dzięki któremu odkryłem Gummo (muza nie z filmu) http://www.youtube.com/watch?v=RFzi8IQS-yY , jak chcesz eksperymentować z obejrzeniem go, to na własną odpowiedzialność Razz Obejrzenie tego czegoś było dla mnie jakimś nowym doświadczeniem, mimo wszystko. Z genialnością tego dzieła mogłem troche przesadzić Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zaratustra dnia Śro Gru 23, 2009 12:29 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 9:02 am Temat postu:

Zaratustra napisał:
Czekam też, aż zostanę zaskoczony w końcu, da się to, jak najbardziej, nie jestem skamieliną. "To nie jest kraj dla starych ludzi" z zeszłego roku to jeden z lepszych filmów jakie w życiu widziałem i absolutny film dekady - da się? Da. I rzuciłem się na D9 bo własnie takiego czegos oczekiwałem, i moje oczekiwania są widac zbyt mocne, brakuje mi dystansu do pewnego rodzaju filmowania...


Ja ci się przyznam NCFOM nie widziałem. Ja się autentycznie boje Coenów. Nawet Lebowskiego nie obejżałem w sumie, gdzięs kuży się na dysku.

Widziałem kiedyś ich dziełko "Arizona Junior" z Nikosiem Kejdzem bodajże - nie dałem rady.
Widziałem kiedyś ich dziełko "Bracie gdzie jesteś"... Niby śmiesznie, niby odyseja, nie ruszyło mnie poza kilkoma momentami.
Widziałem kiedyś (wymieniany już) "Okrucieństwo nie do przyjęcia"- fajne, momentami nawet bardzo, ale to tylko komedia romantyczna. Andersona w swoim Punch Drunk Love pokaząłznacznie, znacznie więcej.

Nie widziałęm "Fargo" wiem ze to grzech niby. Nie widziałem "Bartona Finka" wiem ze to grzech niby. Mea Culpa, ale jakoś nie mogę się przezwyciężyć, nie jestem w stanie kupić ich kina.

Ale na usprawiedliwienie swoje rzucę, ze te zaległości mam zamiar nadrobić Smile Motywację mam sporo bo skoro panowie Cohenowie bęa kręcić na podstawie prozy Chabona.... Coś jednak musi być na rzeczy - fakt faktem, może złe filmy oglądałem.
-------------------------------------------------------------------------------------
Wiesz co, mówiłem tu już wcześniej o filmie "Moon", pozostajemy w obrębie sf cały czas.

Nakręcił to debiutant, niejaki Duncan Jones, jak się nie dawno dowiedziałem syn Davida Bowiego.

Przyznam szczerze ze po obejrzeniu go zmieniłem z powrotem ocenę dystryktu na filmwebie- bo ten film zasługiwały by na 10 gdyby nie niedoróbki (budżet, budżet, budżet)

Niby ten film nie jest jakiś niesamowicie oryginalny - facet pracuje od 3 lat sam na stacji wydobywczej na księżycu i nagle pojawia się jego dopelganger, w tle przewija się złowieszcza korporacja i robot kojążacy się z Halem 9000.

Film mocno koresponduje z odyseją kosmiczną - podobnie jak ona jest HARD SF- nie m atu rzeczy absolutnie niemożliwych, nie ma durnowatych obcych, wszelkie sprzęty wyglądają dość prawdopodobnie. Nawet korytarz przypomina śluzę z Odysei. Plagiat: na pewno nie. Inspiracja: jak najbardziej.

Powiem szczerze: dawno nie widziałem tak umiejętnie poprowadzonego nowego filmu - atmosfera, atmosfera, panowie mamy zwycięzcę.
To nie jest produkcja bez wad (jest ich trochę ale prawie wszystkie wynikają z ascetycznego budżetu ), to nie jest film dziesięciolecia. Ale to jest prawdziwe sf, to jest prawdziwe kino, takie jakie kocham.

Ta powoli snująca się opowieść, która jednocześnie potrafi być serio, jak i osiągnąć odpowiedni dystans. Ta atmosfera samotności, dbałość o szczegóły życia samotnego człowieka, no i wreszcie clue programu, czyli w końcu postać z krwi kości, niby przeżywająca nie tak znowu oryginalną historie, ale na boga, to jest film w którym chodzi o tą właśnie postać, nie o jakieś wytarte schematy fabularne i zaskakujący finał. Ten obraz mnie oczarował.

Wielka szkoda ze na pewno Duncan Jones jak i Sam Rockwell (On nie tyle zdominował innych aktorów, on praktycznie jest jedynym aktorem w tym filmie - kilka razy na kilkanaście sekund widzimy tu kogoś innego, w sumie to taki prawie monodram Smile )

Obejrzyj ten film. Myślę ze w przeciwieństwie do Dstryktu ten ci się spodoba Smile

-------------------------------------------------------------------------------------
Zarazek napisał:
jak chcesz eksperymentować z obejrzeniem go, to na własną odpowiedzialność Razz Obejrzenie tego czegoś było dla mnie jakimś nowym doświadczeniem, mimo wszystko. Z genialnością tego dzieła mogłem troche przesadzić Razz


Zapoznam się zapewne Smile Dzięki Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 12:56 pm Temat postu:

Dobrze, że się zwierzyłeś ze znajomości Ceonów Razz bo mam dobra wiadomość dla Ciebie. Możesz być w lekkim szoku, bo wymieniłeś ich najgorsze filmy, a "Arizona Junior" to ich najsłabsza produkcja jaką widziałem (ale nie powiem, że nic mnie nie śmieszył, ja się dobrze bawiłem nawet na nowej wersji Starskiego i Chutcha więc...), "Bracie gdzie jesteś" nawet nie widziałem a "Okrucieństwo nie do przyjęcia" to nie jest jakiś reprezentatywny film... Razz

Conowie robią filmy z dwóch przeciwnych biegunów, raz absurdalne komedie, raz filmy półżartem, pół serio, a czasem bardzo na serio. Pewnie zauważyleś że zaraz po No Country... wyszła komedyjka Tajne przez poufne (nie widziałem) to całkowicie inne kino jednak, to tak, jakbyś oglądał film innych twórców. Nie widziałeś żadnego chyba ich filmu "na serio", z podanych wyżej tytułów i wydaje mi się, że odkrywanie ich filmów przyniesie Ci wiele radochy. Tylko nie konfrontuj Coenów z Andersonem bo co innego mają do powiedzenia bracia, a co innego Anderson...

O Barton Finku zbyt wiele nie powiem, może tyle że to jeden z takich bardzo "lekkich" filmów w sam raz do oglądania z druga osobą. Śmieszny, karykaturalny, ale przede wszystkim głęboko krytykujący mentalność Hollywood, świetnie pomyślany, po obejrzeniu widziałem, że takich filmów mi brakuję właśnie... no i jest nad czym pogłówkować po obejrzeniu zakończenia. Big Lebowski to jedna z ich głupich komedii która obrosła mianem kultu, i słusznie, bo i dialogi i wieeele motywów po prostu zwalały mnie z nóg, te nabijanie się z videoartu, pochówek przyjaciela czy motyw z muzykami-nihilistami z Red Hot Chilii Peppers no wryły się w beret, jak i wiele rzeczy. Chociaż mocno ortodoksyjni fani Coenów (a jest ich duużo, zapewne zauważyłeś) są w stanie krytykować każdego, kto nie uzna tego filmu za arcydzieło, no ale cóż, wszędzie są tacy Wink Dobry jest też Hudsucker Proxy, o gościu który wymyślił hoola hop, humor, inteligentne dialogi i świetna rola Newmana, film dla braci Coen można by powiedzieć...

No ale NCFOM położył mnie na łopatki całkowicie... paradoksalnie wielu fanów braci Coen krytykuje ten film, bo nie było tutaj zbyt z ich poprzednich filmów. Żeby napisać co w tym filmie było genialne musiałbym napisać dosyć długi post, zapewne to zrobię, jeśli będziesz mieć zastrzeżenia do tego filmu Razz W co wątpię bo to filmowy ideał. 2 godziny oglądałem bez mrugnięcia, niekiedy z fascynacją, z przerażeniem, smutkiem, chociaż w filmie żadnej muzy nie ma. Kino w stanie czystym. Fascynujący był poprzedni rok, kiedy na oczach wszystkich byl pojedynek There Will Be Blood vs No Country For Old Men, bo to na pewno jedne z najlepszych filmów amerykańskich tej dekady. Oba te filmy po zakończeniu wprawiły mnie w osłupienie, że gapiłem na te przewijające się napisy z otwartą gębą jak po obejrzeniu Odysei kosmicznej. Bezcenne uczucie. A NCFOM stawiam najwyżejnawet pomimo wielu rzeczy, jakie kojarzyły misię z Kubrickiem w "Aż poleje się krew" a to znaczy, że mooocno mi film Coenów podppasował.

No a co do Moon, koniecznie chce to obadać, a i zachęcony zostałem już dawno Smile Szkoda, że to film wyprodukowany w Wielkiej Brytanii, bo im dalej zachodu tym więcej by o tym filmie pewnie było słychać. Film tak naprawdę odkryłem szukając innych produkcji gdzie udzielał się muzycznie Mansell.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zaratustra dnia Śro Gru 23, 2009 1:04 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 1:40 pm Temat postu:

Ost Mansella jest świetny - z jednej strony jest taki trochę połamany motyw przewodni- całkiem skoczny nawet (Bo i film jest momentami taki zadziorny , scena kiedy jeden sam włącza notorycznie muzykę by wkurzyć drugiego powaliła mnie Smile )

Z drugiej strony kilka utworów bardziej nadawało by się do horroru a kilka.. do melodramatu Smile Chyba najbardziej wszechstronne jego dokonanie Smile i w końcu bez powtarzających się motywów smykowych ...

A ta piosenka od zawsze mi się już chyba będzie kojarzyć z tym filmem.
[link widoczny dla zalogowanych]

Kurde ja muszę go chyba jeszcze raz obejrzeć.

A zaraz potem w sumie wezmę się za tych Coenów Smile Sadzisz że NCFOM na początek będzie git?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zaratustra
+Przyjaciel



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław/Nowa Ruda

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 10:34 pm Temat postu:

Ech, na laptopie napisałem Ci odpowiedź i przestał chodzić mi net po południu - działa natomiast cały dzień na komputerze rodziców. Co tam, przepisze z laptopa Very Happy

Proponował bym łyknąć sobie na początek Barton Finka, potem Fargo, no i jak już stwierdzisz - a pewnie stwierdzisz - że nie tacy źli Ci Coenowie, obejrzyj sobie NCFOM. No ja uważam, że to wisienka na torcie będzie, chociaż opinie o filmie są różne, to ten film ma duuży znaczek jakości ode mnie Laughing

Co do Moon, OST się ściąga Smile Obejrzałem film, w pewnym momencie myślałem (spojler - Ty też mi napisałeś "jeden Sam zagłusza drugiego, ja się zastanawiałem wtf? Very Happy) że to kolejny film o schizofrenii, już chyba mógłbym wymienić kilkanaście filmów w ostatnich latach z tym motywem Very Happy ale film dobry, patenty z Odysei nienachalne, a nawet w nowy sposób wykorzystane, np. jak Sam schodzi do Klonów to przypomina się wnętrze HALA 9000, i w ogóle GERTY z podłożonym głosem Kevina Spacey i tymi uśmieszkami (wyjątkowo pozytywna postać) były b. fajne. No i ten jasny księżyc mi się podobał strasznie, a scena w której Sam "coś" zobaczył w oparach pyłu księżycowego była mocarna. Do tego momentu reżyser bawi się z nami jeszcze, bo nie wiemy czy chodzi o obcych, chorobę czy zwidy; mógłbym się czepiać wielu rzeczy przez które ocena spadła, ale film przypadł mi do gustu, czuć było magię tego miejsca, choć można było ten księżyc bardziej "rozwinąć", nie wiem, ja zawsze lubię oglądać jak ludzie chodzą po innej planecie/satelicie.

Oprócz Odysei reżyser według mnie inspirował się głównie Solarisem Sorendberga. I nie tylko on, przede wszystkim Mansell który wykonał coś w rodzaju ,hm, odniesienia (nie powiem remixu) tamtego OST Cliffa Martineza, świadczyć może o tym to, że ŻYWCEM wyciągnął główny motyw z soundtracka z tamtego filmu (jak masz Moon, to możesz zobaczyć o jaki motyw mi chodzi od 16 minuty). Przyznać muszę, że OST z Solarisu jest jednym z moich ulubionych i długo przekonywać się będę musiał do wersji Mansella, tak czy owak muzyka zrobiła duże wrażenie. No a przecież byłoby samobójstwem, gdyby chodziło o zżynkę, tak to na początku odebrałem - niektóre sceny w filmie uświadomiły mi jednak, że to celowy zabieg, że zarówno Mansell jak i Jones chcieli pokazać że inspirowali się Solarisem. Np. motyw w 11 minucie i 26 sekundzie - ta ubrana na żółto dziewczyna, po zobaczeniu której Sam poparzył sobie dłoń, jak wytłumaczyć ten motyw? Smile Identyczne historie były u Lema w Solarisie, może nie tyle w wizji Sorendberga co u Lema przede wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zaratustra dnia Śro Gru 23, 2009 10:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szary Wilk
Magnum in Parvo



Dołączył: 16 Maj 2009
Posty: 68
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wronki

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 11:50 pm Temat postu:

Wybaczcie że tak wyrwane z tematu na który piszecie o piękni.
Oglądaliście Dirty Sanchez'a ?
Nie przepadam zbytnio za Jackass ale mam jakiś popieprzony sentyment do Sancheza.
Te masochistyczne poczucie humoru mnie pociąga, te przyczepianie pijawek do penisa było bardzo artystycznym pomysłem z mojego punktu widzenia.
A kinowa wersja też niczego sobie, z jednej strony kto zrobiłby sobie tatuaż na penisie z imieniem kolegi tylko po to żeby go wkurwić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
toolowiec
Manipura



Dołączył: 01 Sty 2007
Posty: 702
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Czewa

PostWysłany: Śro Gru 23, 2009 11:53 pm Temat postu:

Z Coenów Lebowski to mus, możesz Sub spokojnie o każdej porze dnia/nocy obczaić.

"bracie gdzie jesteś" nie podobał mi się w ogóle. "Okrucieństwo..." próbowałem ale byłem zawiedziony i coś stamnęło na przeszkodzie by do końca obejrzeć.

Fargo, Big Lebowski (!!!!), No Country.. absolutne musiszobejrzeć w dorobku Coenów Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Czw Gru 24, 2009 7:46 am Temat postu:

Już sie zabieram Smile

Wczoraj za to drugi seans Moon był, Very Happy

Dirty Sanchez - już naprawdę Jackass jest lepszy, bo chciaz był oryginalny w swoich starych dobrych czasach... Tak samo jak i każdy inny program mtv Sanchez to oszustwo, zresztą panowie sami się kiedyś przyznali ze pobyt an planie nawet ich nie bawi... Niestety nie jestem w stanie kupić takich bzdur.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Subterranean
Sahasrara



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 5934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: POZNAŃ

PostWysłany: Sob Gru 26, 2009 9:26 am Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]'ego,News,id=57050

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum TOOL Strona Główna -> » Kino, literatura, sztuka Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 79, 80, 81 ... 111, 112, 113  Następny
Strona 80 z 113


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin