Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
nothing
Part of Tool
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie Sie 19, 2007 1:40 pm Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Nie Sie 19, 2007 3:46 pm Temat postu: |
|
Haha, Segal jednak nie grał. On jest sobą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
przyTOOLny
Magnum in Parvo
Dołączył: 19 Kwi 2006
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon Sie 20, 2007 2:53 pm Temat postu: |
|
Ostatnio byłem na Słabym punkcie hmm nawet ciekawe
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Sie 20, 2007 5:34 pm Temat postu: |
|
Ojjj szykują się piękniusie filmy do obejrzenia, jestem wniebowzięty.
Obejrzałm Batman : Begins. O filmie krążyły skrajne opinie, jedny jechali co niemiara (ale mało ich było), inni byli po prostu pozytywnie zaskoczeni, ale bardzo duża część fanów uznała że film Nortona jest najlepszą ekranizacją Batmana jako powstała. No a ja jestem:
1. Miłośnikiem Batmana od dziecka
2. Miłośnikiem Tima Burtona od swojego...hardcore'owego dojrzewania
3. Osobą która kurewsko nie mogła uwierzyć że nowy Batman jest lepszy od P.B. i B.
I tak. Powiem wam co myśle. Batman, i Powrót Batmana były przerewelacyjne jak dla mnie, toczyłem pianę z ust... chociaż pamiętam, jak byłem mały nudziła mnie część pierwsza, ponieważ przez całą projekcję czekałem tylko na Batmana, gdzie ten Batman, gdzie ten Batman... innymi słowy obce mi było pojęcia "klimat". Dopiero po latach doceniłem te dwie pierwsze części. To są brzydko-piękne filmy, zdecydowanie nie dla 9-latków, raczej dla piętnasto, powiedziałbym nawet że dla dorosłych...
Przed obejrzeniem Batman Begins wspomniałem sobie te najlepsze momenty Batmana. Między innymi pojedynek z Jokerem końcowy... nie wspominając o "Czy tańczyłeś kiedyś z diabłem w świetle księżyca?", albo o ataku pingwinów na miasto. No po prostu nie da się wymyśleć czegoś lepszego...
Batman Forever i część czwartą, Batman i Robin przemilczę.
Streszcze się Po pierwsze Nolan trzyma się komiksu. Gotham City jest futurystyczne i mroczne, Batman nie ma ryja Vala Kilmera ani wokalu Jima Morrisona, Batmobil wyglada ekstremalnie wręcz... słabo znam komiks z czasów opowiadanych w filmie, to znaczy Batmana przed Batmanem. Ale teraz juz moge powiedziec ze Burton przekręcił fabułę. Rodziców młodego Bruce'a Wayne'a nie zabił przecież Joker...
Batman Begins próbuje opowiedzieć wszystko od podstaw, to znaczy od kogo Bruce Wayne nauczył się tak walczyć, skąd ma te wszystkie Batmobile, dlaczego nietoperz, skad ma tę jaskinię, bajery, kombinezony, fortunę, ciągote do kobiet (ha!), wreszcie Gordon został zagrany tak, jak miał być. To co jest w tym wszystkim najlepsze to to że nie ma tutaj specjalnie przesady, powiem więcej, to brzmi całkiem rozsądnia (?!?), tak! Łatwo było wymyśleć Batmana z jego niesamowitymi bajerami, ale jak to opisać od początku? Udało się świetnie.
Tylko że... dwie i pół godziny to za mało, żeby to wszystko odpowiednio "wyważyć", to znaczy wszystko się tu dzieje nieco za szybko. Raz pierdel, raz ninja, potem biznes, i tak to w sumie toczy się dosyć długo, przez dłuższą połowę filmu... i nie dość, że jest tego za mało,, to dopiero pod koniec Nolan wyskakuje z bossami. Znaczy są wcześniej, Ale "Scarymen" ujawnia się ze swoim prawdziwym obliczem za późno. I to nie koniec zarzutu. Nie ma jego maski, pojawia się może raz, ale to tylko migawka. I to również nie jest koniec. Batman za mało z nim walczy, a jak już, to mało efektownie, pojawia się, efekciarko a jakże, ale kiedy wspomne serial animowany albo komiksy z nim to mysle ze zostala mu poswiecona za mala uwaga... on jest naprawde nieziemski... no i Ra'Gul, tez go wolalem z bajki, tutaj wydal sie nawet taki bardzo sercowy, kurcze blade, ja go az polubilem a potem tak nagle Nolan zrobil z niego potwora, no nie no, powoli... to juz koncowka filmu!
Bardzo fajne efekty, pojedynki, bardzo fajny Batman ze swoimi gadżetami, film wciąga i ma klimat, ale jest to już coś ZUPEŁNIE innego od tego co serwował Burton. Inny klimat, inna wizja, inne tempo, inna dramaturgia, inne efekty, dialogi, slowem WSZYSTKO. Jak to porownac? gratuluje Nolanowi ambicji, bo to naprawde ciezki kawalek chleba, ze znacznie wiekszymi komplikacjami niz u Burtona, to znaczy ten drugi mial szerokie horyzony, Nolan musial trzymac sie komisku co nie było proste. W sumie to nawet porownac z Burtonem będziemy mogli dopiero wtedy, kiedy Nolan wezmie sie za Jokera, Kobiete Kot i Pingwina... a wezmie sie... w moim sercu najsilniej nadal gosci diabeł Nicholson i nietoperz Michael Keaton, ale wszystko się jeszcze może zdażyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pon Sie 20, 2007 10:01 pm Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Czarno-biała, niemal pozbawiona fabuły próba dotarcia do granic kina. Najbardziej radykalny film w dorobku Lukasa Moodyssona, pokazywany w 2006 roku w konkursie głównym festiwalu Era Nowe Horyzonty.
Lukas Moodysson, jeden z najciekawszych reżyserów skandynawskich, to twórca niepokorny i nieprzewidywalny. W swoich kolejnych filmach za pomocą coraz to nowych środków wyrazów szuka sposobu, by opisać psychikę człowieka ery ponowoczesnej. W dwóch pierwszych obrazach - znakomicie przyjętym debiucie "Fucking Åmal" (1998) oraz "Tylko razem" (2000) - demaskował pozornie idealne życie w lewicowej Szwecji znanej z doskonałego systemu socjalnego. Dwa kolejne filmy - "Dziura w sercu" (2004) i "Kontener" (2006) - to już eksperymentalne, ale też znacznie bardziej uniwersalne próby dotarcia do tajemnicy życia: nie mniej ryzykowne i niebezpieczne, niż próby samego Fausta.
"Kontener" to najbardziej radykalny, tajemniczy i wieloznaczny obraz LUKASA MOODYSSONA, któremu bliżej do estetyki wideo-artu niż klasycznych fabuł. Właściwie nie ma w nim akcji - zastępuje ją zlepek na pozór niezwiązanych ze sobą obrazów, którym towarzyszy płynący z offu monolog: rodzaj strumienia świadomości. Snuje go niewidoczny narrator, Jena Malone, znana m.in. z "Donnie Darko" (2001) oraz "Dumy i uprzedzenia" (2005). Monotonnym, hipnotyzującym głosem wypowiada słowa będące zaskakującym ciągiem skojarzeń przypominających nielogiczny sen: pojawiają się w nim m.in. Britney Spears i małżeństwo Beckhamów, refleksje o postmodernizmie i egzystencjalizmie, "wielkim brzuchu" i "wielkich cyckach". Z drugiej strony obserwujemy na ekranie dwie pozbawione imienia postacie: otyłego mężczyznę oraz drobną i atrakcyjną Azjatkę. To prawdopodobnie dwie strony tego samego bohatera, który jest być może transwestytą, delikatną kobietą, która dusi się w zwalistym ciele nieatrakcyjnego mężczyzny.
Znaczenie tytułowego "konteneru" jest oczywiście wieloznaczne. To zapewne ludzkie ciało, zewnętrzna powłoka, która kłóci się często z duszą tego, kto w ciele zamieszkuje. "Kontenerem" nazwać można również współczesną świadomość, która na zasadzie śmietnika zbiera ze świata wszystkie informacje i nie potrafi rozdzielić wiadomości ważnych od nieistotnych. Można też spojrzeć na tytuł jak na określenie głównego bohatera, który jest tylko "przechowalnią" obrazów, myśli, słów i informacji, wywołujących w nim poczucie zagubienia, pustki i obcości.
"Kontener" - realizowany w Czarnobylu, Transylwanii i szwedzkim Trollhättan - sam reżyser nazwał "udźwiękowionym filmem niemym". Krytycy nie kryli zaskoczenia, ale też pochwał: film nazwano m.in. "poetyckim, pełnym bólu listem-wyznaniem kierowanym do Boga", ale też "brawurową próbą dotarcia do granic kina".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nothing
Part of Tool
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon Sie 20, 2007 10:38 pm Temat postu: |
|
obejrzalemw koncu Rosario Tijeras
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Wto Sie 21, 2007 7:17 pm Temat postu: |
|
Taki mądry facet a takie byle co nakręcił.
[link widoczny dla zalogowanych]
Właściwie to nawet niezłe były niektóre motywy. Hmmm....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pią Sie 24, 2007 1:25 pm Temat postu: |
|
Sam Mendes (ten od American Beauty i Drogi do Zatracenia) przygotowyje filma, ale nic o nim sie nie dowiedzialem bo to info z Superexpressu... no chyba ze interesuje was to ze ma tam grac Kate Winslet, Leonardo DiCaprio i Kathy Bates, czyli trojca Titanica
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Nie Sie 26, 2007 7:48 pm Temat postu: |
|
Transformers --- byłem w kinie na tym ( najciekawszy film z tych co aktualnie Kołobrzeskie kino proponuje ) i było fajnie trochę efekciarstwa, żartów, film dobry na nudę. warty obejrzenia jak nie wiadomo na co pójść do kina:P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Czw Sie 30, 2007 11:15 am Temat postu: |
|
Zwierzak... wiecie jest taki przepis na komedię XXI wieku, to znaczy jak najdalej Czułych słówek, jak najbliżej kabaretu: Współczesne komedie, bardziej niż kiedykolwiek opierają się na skeczach, podawanych z prędkością karabinu maszynowego, takich przypominających właśnie kabaret, z ta różnica że wszystkie te skecze prowadzone są jedną linią fabularną. Wydawać by się mogło, że najtrudniejszy jest w przypadku tego rodzaju kina dobór aktorów wcielających sie w pierwszoplanowe, to jest najbardziej skeczowe postacie, oraz same skecze. W rzeczywistości jednak takich aktórów jest bez liku - choćby u nas - a jeśli o skecze chodzi, myślę że bez problemu mógłby je wymyśleć ktoś nawet spoza filmu. Każdemu z nas zdarza się wymyślac zabawne sytuacje, czy w realu czy tylko w słowach, rozbawić nie jest trudno, jesli ma się wenę (ewentualnie jest się po kilku piwach), prawda? Sztuka polega na czymś zupełnie innym, mianowicie na tym, aby widza przez te około półtora godziny nie znudzić. To już nie jest takie łatwe, i wymaga to nie mniej wysiłku, niż przy normalnym filmie, a nawet więcej, ponieważ gatunek opierający się na tego typu "oprawie" jest śmiertelnie niebiezpiecznie blisko n-u-d-y. No i właśnie Zwierzak ma taką formułe, każdy kadr, cokolwiek by w nim nie było, ma byc śmieszny. Kiedy Fred się budzi, wiemy że zaraz zdarzy mu się jakaś gafa, kiedy kadr się zmienia - Fred wychodzi z domu, rzuci się na niego pies. Kolejny kadr- Pani przywołuje pieska. Tak, trzeba wcisnąc coś śmiesznego, na przykład... śmieszne imię dla psa (bobek) i tak dalej i tak dalej. Właściwie co 10 sekund, czasem nawet mniej (!) twórcy zwierzaka starają się nas na siłe rozbawić, z Panem Greenfieldem na czele. Oczywiście coś musi w końcu wypalić. Podobała mi się parodia "Uwolnić Orkę", czy znalezienie Heroiny w odbycie... To znaczy "podobało"... powiedzmy że lekko odchrząknąłem Sęk w tym że kiedy już oglądamy zaloty do Kozicy (Jezus Maria...), czy murzyna który wszędzie doszukuje się rasizmu oraz kolegi-fana pornosów, zaczynamy zastanawiac się nie nad filmem, tylko nad osobami, ktorzy za nim siedzą. To jest chyba największa tragedia dla filmu, kiedy film zamiast nas absorbować, odpycha nas w kierunku tych siedzonek gdzie wytęrzali mózgi twórcy. To ciężki gatunek, szczególnie ta odmiana, poniewaz te filmy własnie mają być głupie, pisząc to wszystko wychodzi na to, że chwalę twórcę. W dodatku zawsze można mnie oskarżyć o brak poczucia humoru, itd. Problem polega na tym, że ten film jest kiepski nawet dla swojego "gatunku" głupich komedyjek, takich jak Naga Broń, Naga Broń 33 1/3, Ściągany czy Ace Ventura. No właśnie - te filmy mnie jakoś nie znudziły (chociaż przyznam, że widziałem je dawno i nie byłem wtedy bynajmniej taki wybredny). Innymi słowy wychodzi na swoje, Zwierzak jest filmową tragedią, jest ciosem w serce gatunku filmowego którego tradycję są nie mniejsze niż filmów obyczajowych. Zwierzak jest kolejnym dowodem na to, że za filmowanie biora się ludzie pozbawieni czego kolwiek- od inteligencji, przez poczucie humoru, aż po zdolności realizatorskie. Jedno wielkie nic. Inna sprawa ma się z Hi Way. Prawde mówiąc nie wiem, czy ten film w ogóle powinen być poddawany jakiejkolwiek recenzji... Mumio nie tworza absurdów, tylko jakby absurdy absurdów, podniesione do rangi absordalnie wyabsurdalających się ( ). No i analizowałem Pi, Requiem dla snu - chyba ostateczne rozstrzygnięcie. Dla jedych filmy Darena Aronofsky'ego są arcygenialne, dla innych wprost żałosne. Obejrzałem to Pi i mam takie same wrażenie jak przy Requiemie. Darron znajduje diamenty. Najprawdziwsze, najznakomitsze, najpożądańsze. A następnie wali na nie stolca, w czym pomaga mu Clint Mansell. Działanie artystyczne? Nie. Pożywka dla okaleczonych nastolatków którzy gówno widzieli i dostrzegają w tych filmach "coś więcej". A najgorsze jest to, że te filmy mogły być naprawdę świetne, a są tylko conajmniej ciekawe. Kolejny film: Pathfinder... rambo w świecie brudnego fantasy, nie obejrzałem do końca bo zasnąłem, ale zainteresowałem się tytułem z powodu ciekawie zrobionej czołóki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nothing
Part of Tool
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw Sie 30, 2007 5:40 pm Temat postu: |
|
ide zaraz do kina czeski film
Szczęście
Reżyseria: Bohdan Slama
Scenariusz: Bohdan Slama
Zdjęcia: Divis Marek
Obsada:
Tatiana Vilhelmová jako Monika
Anna Geislerova jako Dáša
Pavel Liška jako Tonik
Marek Daniel jako Jára
Martin Huba jako Ojciec Tonika
Dystrybutorzy: Kino Świat
Rok produkcji: 2005
Data premiery polskiej: 1 czerwca 2007
Tytuł oryginalny: Štěstí
Zagraniczna strona filmu: [link widoczny dla zalogowanych]
Czas trwania filmu: 100 min.
Produkcja: Czechy
Gatunek: komedia, obyczajowy
Małe przemysłowe miasteczko w Czechach. Monika pracuje w supermarkecie, jej narzeczony Jiří właśnie wyemigrował do USA. Wyjeżdzając obiecał ściągnąć ją tam, jak tylko się urządzi. Dáša samotnie wychowuje dwójkę dzieci i czeka, aż ich ojciec Jára rozwiedzie się ze swoją żoną. Gdy Dáša trafi do szpitala, dzieci znajdą się pod opieką Moniki. Z pomocą w trudnej sytuacji przyjdzie jej dawny chłopak Toník, mieszkający na barce pod miastem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Pią Sie 31, 2007 6:34 am Temat postu: |
|
111 dni letargu- film jak zaczął się o 20:20 tak skończył się o 21:30 więc zanim się zaczął doczekaliśmy końca. Niby nie potrzeba - czasem - więcej czasu jednak z codzienności wiemy że im dalszy dystans tym lepiej opowiedziana historia... z tym, że dystans nie oznacza braku wrażliwości co do opowiadanych scen, to nie powinno toczyć się prędko jak w Lost, takim myśleniem zaraził mnie chyba Stanley Kubrick. Odyseję kosmiczną można było przecież opowiedzieć w półtora godziny, ale pieszczota sama spowodowała, że ten 2 i pol godzinny spektakl, fajerwerk ludzkiej wyobrazni skoczyl sie zdecydowanie za szybko. I szkoda ze nie Saturn... i ze bez narracji, ktora i tak mozna odswiezyc dzieki dostepowi (wszechstronnemu i latwemu, jak jest od 10 lat w Hameryce) do scenariusza. Ale do rzeczy bo się gubię... Spodziewałem się choćby 1/10 Rozmów z katem, chociaz wiem, ze najlepsza rzecza w nich zawarta jest Gebbels i jego nieprawdopodobny umysl. w 111 dniach letargu widzimy więzienie dla inteligencji oczami nieslusznie skazanego pisarza, ktory jak mozna stwierdzic po tytule, spędził tam 3 miesiące z hakiem. W historiach tego typu zawsze oczekuje pewnego rodzaju magicznej niepewności, jaka miała miejsce w Ericy: Opowieści bohaterskiej Munka (drugiej części, z fałszywym bohaterem), w historiach tego typu zawsze znajduje sie jakiś bohater, choćby negatywny, na którego patrzymy ze zrozumieniem, z pewna dozą akceptacji do jego poczynań. Czasem sami zastanawiamy się, jak moglibyśmy postąpić, czasem po prostu szokuje nas okrucieństwo takich obozów, podsumowując: jesteśmy w tym więzieniu nie jako widz, tylko uczestnik. Takie myśli nachodziły mnie właśnie w "Rozmowach...", wyżej wymienionym filmie Munka, "Przesłuchaniu" z rewelacyjną rolą Krystyny Jandy (scena z przegryzieniem sobie żył do dzisiaj mnie prześladuje w snach), czy w końcu z samym Lost, kiedy twórcy pokazali Saida do tego stopnia rozpaczliwie i sugestywnie, że zadawaliśmy sobie pytanie o stopień bezradności w problemach opowiadanych z perspektywy widza bezpiecznie siedzącego w ciepłym fotelu. W 111 dniach letargu właściwie nic się nie dzieje, sielanka wspaniałych polskich aktorów właściwie w żadnej scenie nie miała jakiegoś pola do popisu. Obsypany nagrodami Władysław Kowalewski (chyba, sorry...) który wcielił się w tytułową rolę pisarza rzeczywiście trafił jak język w waginę, idealnie dostosował się do roli, z tym tylko, że nie wymagała ona wielkiego wysiłku. Interesujący Tyniec (mój sąsiad ) i Kaczorowski, bardziej z początku filmu, aktorstwo jak na taki nawet skromny film wypaliło jak dynamit, z tym, że jak już wspomniałem - nie było tam wiele do grania. Nie ma tam ukazanych aktów przemocy, może raz, kiedy więzień zaczyna wymiotować hitlerowcy okrytnie się nad nim znęcają. Nikt tam nie ginie, chociaż słyszymy o wielu śmierciach, nikt tam sie nie boi dopuki nie zostanie wezwany na przesłuchanie, mówiąc krótko jedyną dramaturgią, jaka w tym filmie została poddna do gry, są...rozmowy. Reflekcje i troska nad własnym losem oraz losem narodu. Jest taka fascynująca scena, właściwie monolog jednego z więzniów, który w 2-3 minutach dokonuje przed naszym pisarzem wielkiego podsumowania swojego życia... film przepadł zapewne w przeciwieństwie do książki (w końcu została zekranizowana, a to o czymś świadczy, prawda?) i wiele pewnie jeszcze można było powiedzieć, tym bardziej że z tych 111 dni zebrany został mniej więcej tydzień... za szybko to raz. Dwa: toporna jak skurwysyn muzyka, jezus maria myślałem że umrę dosłownie. Trzy: formuła rodem z filmu "Czwartek" mogła być jakoś płynniej ze sobą powiązana... cztery: dźwięk dźwięk dźwięk i jeszcze raz dźwięk. Typowy jak w polskich produkcjach, to znaczy raz cicho raz głośno, raz nic nie słychać, raz szept sam daje po uszach no po prostu tragedia... siostra spała i jakoś nie widziło mi się raz przygłąszać i raz przyciszać, jak to uczyniłem w chociażby Pożęgnaniu Jesieni Trelińskiego - no szajby mozna dostać z tym udźwiękowieniem w polskich filmach. I pięć: co najważniejsze- aż 4 aktorów z Klanu w odmłodzonych facjatach - dla ciekawych
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Sob Wrz 01, 2007 11:56 am Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]ólcie+nam+do+woli+fruwać+nad+ogrodami+1974+o+filmie,Film,id=118186
......................... przecudowniejebisty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Sob Wrz 01, 2007 4:15 pm Temat postu: |
|
Znaczy się wcelowałem w sam raz
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Nie Wrz 02, 2007 11:33 am Temat postu: |
|
Oh cieńko TVP promuje swoje hity, wczoraj zorientowałem się o "Jutro idziemy do kina". Gdyby promocja była wystarczająca powiedziałbym, że każdy kto to przegapi jest frajerem A niewiele brakowało sam bym przegapił. Ale po kolei.
Jest taki koleś, Jerzy Stefan Stawiński. Ten prawie 90 letni Pan jest autorem scenariuszów do 30 filmów, z czego najbardziej warte uwagi są następujące:
1. Człowiek na torze
2. Eroica - Symfonia bohaterska w dwóch częściach (Eroica)
3. Kanał
4. Zezowate Szczęście
5. Półkownik Kwiatkowski.
Pan Stefan Stawiński zatem napisał scenariusze do co najmniej 3, a co najwyżej 4 najlepszych filmów w historii naszego kina, a zważywszy że polskie filmy należą do najlepszych filmów w historii cywilizacji homo sapiens sapiens czy jakoś tak, jest jednocześnie jednym z największych geniuszów jakie kurwa ktoś spłodził. A teraz bez jaj:
Premiera filmu zbiega się z opowiedzianą historią, konkretnie tłem które następuje pod koniec: napaścią hitlerowców na nasz kraj. To jest zupełnie inny film od tych które dotychczas powstały z pomysłów Stawińskiego. Nie ma tu humoreski i ironii, nie ma tu patosu i dziwnych konstrukcji, nie ma też specjalnych tajemnic i klimatu. Ten film jest bardzo normalny, jest o pierwszych miłościach, o pierwszym seksie, o pierwszym doświadczeniu z wojną, o młodości i o życiu. Ale przede wszystkim jest to opowieść o złudzeniach, miłość jest tu taką samą fantazją jak nieśmiertelność, którą przyrzekli sobie trzej przyjeciele, główni bohaterowie opowieści. Film jest realistyczny, po częsci autobiograficzny, a przede wszystkim hipnotyzujący, wzruszający i smutny. Wizualnie bardziej przypominał mi teatr telewizji, ale nie szkodzi, nie o to przecież chodzi. Majstersztyk, który chciałbym zobaczyć jeszcze raz. Rewelacyjnie zagrany, zgrany, zmontowany. Odzyskuje wiarę w polskie kino.
Kolejny film to Wróżby kumaka, z sugestywną Jandą i Matthiasem Habichem. Trudny temat, mianowicie chodzi o krytykę stereotypów w myśleniu na temat pojednania Polaków i Niemców. A historia jest zabawna, lekka, przyjemna, nieco może za prosta, często za tę prostotę krytykowana. ALe nie mozemy zapomniec że jest to ekranizacja powieści Guntera Grassa, conajmniej głośniej i conajmniej ważnej. Nie czytałem, więc się nie wypowiem, ale nadmienić należy że film jest conajmniej godny uwagi.
No i poraz 5 na tych wakacjach Podwójne życie Weroniki, film którym Kieślowski odleciał do gwiazd...
... nie ma nic piękniejszego od kina. Nie ma.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Nie Wrz 02, 2007 11:43 am Temat postu: |
|
Nieee nie nie nie KURWA scielo mnie to info kurwa przed chwilą ;( kocham tego czlowieka
[link widoczny dla zalogowanych]
W Łodzi w wieku 74 lat zmarł reżyser Witold Leszczyński - poinformowała Dorota Ostrowska ze Studia Filmowego "Perspektywy". Twórca zmarł w trakcie prac nad swoim najnowszym filmem - "Stary człowiek i pies". Zdjęcia ruszyły 16 sierpnia, w dniu urodzin artysty.
Ani za Bergmanem, ani za Fellinim, ani za Lemem nie beczalem ale teraz wyje jak bachor : kurwa kurwa kurwa ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Nie Wrz 02, 2007 7:56 pm Temat postu: |
|
Noc w muzeum <---- film warty obejrzenia, jest naprawdę śmieszny, może nie aż na słowa uznania ale film jest dobry. za samego Reksia można śmiało postawić ocenę 9/10, ale niestety film nie kręci się wokół niego. 7/10.
W mroku zła <<---- Samotna matka Hope (Nadja Brand Mason) wraca do domu z bardzo udanej randki. Czuje się szczęśliwa, ma znowu szansę ułożyć sobie życie. Pewnego dnia wszystko się zmienia, zamiast w łóżku Hope budzi się zamknięta w trumnie. Z trudem udaje jej się z niej wydostać, ale tylko po to, aby otrzymać kolejny cios od anonimowego oprawcy (Eric Colvin). Mężczyzna znęca się nad Hope brutalnie. Informuje ją, że ma dwa wyjścia ? albo umrzeć, albo uwolnić się świeżo zaszytą w jej brzuchu żyletką. Czy Hope zdoła ocalić siebie przed tajemniczym mężczyzną bez imienia, czy podda się wszechogarniającemu złu?
[opis dystrybutora do wydania DVD]
będzie krótko i na temat
film klasy B i poniżej oczekiwań. ocena 4/10
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
the patient
Part of Tool
Dołączył: 01 Mar 2006
Posty: 6510
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Silent hill
|
Wysłany: Pon Wrz 03, 2007 2:45 pm Temat postu: |
|
Ultimatum Bourne'a <---- 3 odsłona przygód Jason'a Bourne. Z początku trochę zagmatwany (jak cała seria zresztą) ale potem się naprawdę rozkręca sceny pościgów , walk no i zwroty akcji. tego filmów fanom nie trzeba polecać.
ocena 10-/10 minus za schemat który jest w wszystkich częściach.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
nothing
Part of Tool
Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 7351
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon Wrz 03, 2007 3:26 pm Temat postu: |
|
ide dzis na 2 filmyyyyy......mniam , wlasnie wychodze
MDK - Klub Dobrego Filmu "Studio"
Repertuar na dzisiaj
ul. Strzelców Bytomskich 1
Opole
tel. (0 77) 454 27 14
Antena
godz.
20:00
Red Road
godz.
18:00
Antena
Reż. : Esteban Sapir
Występują :
Prod. : Argentyna
Niepowtarzalny, niezwykły, surrealistyczny obraz, pięknie opowiedziana bajka, wysmakowany wizualnie niemy film, odwołujący się do niemieckiego ekspresjonizmu filmowego, zwłaszcza do dzieł Fritza Langa i Friedricha Murnaua. „ANTENA” Estebana Sapira to prawdziwa uczta dla oka i gratka dla wielbicieli kina. Miasto bez Głosu rządzone jest przez Pana TV. Odebrał on mieszkańcom głos i przejął całkowitą kontrolę nad każdym wypowiadanym słowem oraz każdym przedstawianym obrazem.
Red Road
Reż. : Andrea Arnold
Występują : John Comerford - Mężczyzna z psem Kate Dickie - Jackie Paul Higgins - Avery Tony Curran - Clyde Martin Compston - Stevie Andrew Armour - Alfred
Typ : dramat
Czas [min] : 113
Prod. : Dania
Wiek : 18
Akcja filmu osadzona jest w Glasgow w Szkocji. Jego bohaterką jest Jackie, operatorka telewizji nadzorującej, która obserwuje codzienne życie osiedla Red Road i informuje policję o różnego rodzaju incydentach.
Pewnego dnia zauważa Clyde’a, mężczyznę ze swojej przeszłości. Był on wplątany w śmierć męża i córki Jackie. Teraz wyszedł z więzienia i wraz ze swoim byłym współwięźniem mieszka na osiedlu Red Road.
Jackie najpierw obserwuje Clyde’a, a w końcu doprowadza do spotkania, które dla Clyde’a będzie brzemienne w skutki…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zaratustra
+Przyjaciel
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 9812
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław/Nowa Ruda
|
Wysłany: Wto Wrz 04, 2007 6:31 pm Temat postu: |
|
Rycerz - Po pierwsze trzeba pamiętać, że tak jak Wojaczek to jest raczej etiuda, film za marne grosze wyreżyserowany, wyświetlany na tych zasadach na których dziś oceniani są młodzi twórcy w szkołach filmowych. Innymi słowy ten film to "egzamin", na podstawie którego dwudziestokilku letni Majewski starał się o przepustkę do lepszych filmów, i pomimo, że był wyświetlany 1 stycznia 80 roku (bodajże), czyli zaraz po sylwestrowych szaleństwach, zachwycił... Agnieszkę Holland. I chyba dlatego tak niecierpliwie czekałem na projekcie w jakiejś stacji.
Udało mi się zobaczyć film na Kino Polska, i prawdę mówiąc chciałbym zobaczyć jeszcze raz, żeby przekonać się o sile własnej pamięci... bo pamiętam chyba każdą scenę, każdy chrzest (motyw wspólny u Majewskiego), chudego rycerzyka (też motyw wspólny), który kona cały film (też motyw wspólny), pamiętam doskonale dialogi z mnichami, i wszelkie sceny których nie będę przywoływał, chciaż minął już szmat czasu. Już sam początek jest jakby podsumowaniem całej fabuły, ta plastyczna scena w której pada kilka wyrazów... a każde słowo to tytuł wątku, który złoży się na całość. I to już jest niezły patent, zresztą cały film jest dobrze skonstruowany, oglądając przypominałem sobie filmy Leszczyńskiego w tym przede wszystkim jego Siekierezade, gdzie poszczególne zachowania, niby nic nie znaczące sceny mają jakąś łączność z innymi, są elementem dramaturgii głównego bohatera. W tym filmie pseudo-cud, który powoduje rycerz dla mnicha, jest symbolem tego, co jemu samemu się przydarza, zresztą, takich powiązań jest wiele... w filmie Majewski nie bawi się w prosto opowiedziane historyjki, wszędzie roi się od symboli, dlatego należy film oglądać z perfekcyjną uwagą. I z cała pewnością nie jeden raz. Powiedziałbym nawet, że w jego filmach występuję w pewnym stopniu motyw wymyślony przez Sergio Leone w Dobrym, Złym i Brzydkim, gdzie kilkanaście razy czujemy się, jakbyśmy tu byli przedtem, jakby te perypetie, dialogi, zataczały koło przy okazji zakończeń pewnych wątków (rozumiecie, o czym pisze? Ile razy zdarza się Clintowi mówić "Są dwa rodzaje ludzi..." albo jeden drugiego próbuje powiesić... coś takiego odczytuję w ww. Siekierezadzie i Rycerzu, z tą różnicą, że wspólne odniesienia są subtelniejsze, nie identyczne i przed wszystkim poetyckie...).
Intrygujące jest zakończenie, jest niedopowiedziane, jest w naszej wyobraźni - przede wszystkim zadajemy sobie wtedy pytanie o wszystko, co się zdarzyło, czy Rycerz odkryje (a może już to zrobił?) to czego szukał, czy może przegrana walka, przesądziła o tym, że nie nadał się do wykonania misji. Może dopuścił się grzechu, który odkupił dając ślepą wiarę, może film jest zakrawą na boskie cuda i metafizykę które mają mieć miejsce na nasze zawołanie. Z całą pewnością chodzi o coś więcej.
Warto obejrzeć rycerza. Wizualnie jest amatorski, ale nie dramatyzowałbym tak, zapamiętałem film, jako kawał dziwnej, ale intrygującej i dającej do myślenia historii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|